sobota, 20 lutego 2016

Denko STYCZEŃ-LUTY 2016 ;-))))

Cześć !!!


    Co tam ? Jak się macie ? Mamy nowy rok ...taaaak ;-) Powiecie, że refleks mam niezły, bo taki stan już od dwóch miesięcy się utrzymuje. Wiem, wiem, nie spadłam z choinki, a wręcz przeciwnie zaczynam ogarniać świat dookoła na swój sposób. Wracam do pisania ;-))) Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja. Znalazłam w ostatnich miesiącach kilka ciekawych rzeczy i chciałam się z Wami podzielić wrażeniami z ich posiadania. Może ktoś teraz, tak jak ja kiedyś, szuka na ich temat informacji ;-)) i to co mam do powiedzenia na ten temat zainteresuje go ;-)))

Ale wracając do sedna sprawy ;-))) Wraca DENKO ;-) Tylko wprowadzam modyfikacje w postaci ilość tego typu wpisów. Będą regularne, ale co dwa miesiące - wersja zbiorcza. To taki mały eksperyment. Zobaczę ile tego wyjdzie i czy nie będzie zbyt długo, bo sama nie lubię dłuuuuugaśnych wpisów i tego chciałabym Wam oszczędzić. Konkret, konkret i jeszcze raz konkret ;-))


Na pierwszy ogień wybrałam zdenkowane produkty styczniowo-lutowe. Nie ma ich zbyt wiele jak widzicie, więc zaczynamy. 



   W tej kategorii znalazły się wyłącznie rzeczy, które z chęcią zakupiłabym w wersji pełnowymiarowej. I tak: bardzo dobre wrażenie wywarła na mnie Pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom ZIAJA. bardzo przyjemny zapach, lekko złuszczające właściwości. O dziwo, pomimo zawartości zielonej glinki po zmyciu nie czułam ściągnięcia skóry. 
Podobnie zainteresowała mnie Sól do kąpieli stóp GEHWOL. Piękny ziołowy zapach bardzo odpręża. Skóra bardzo szybko jest zmiękczona i gotowa do kolejnych zabiegów pielęgnacyjnych.
CAUDALIE Polyphenol [C15] Overnight Detox Oil bynajmniej nie stosowałam na stopy ;-)))Ta miniaturka okazała się być bardzo wydajna i starczyła mi na kilka odprężających wieczorów. Kiedyś jako posiadaczka skóry tłustej, mieszanej szerokim łukiem omijałam wszelkiego rodzaju olejki. Ale widzę, że moja skóra zmienia się i potrzebuje teraz innej pielęgnacji. Nowoczesne "olejki" pielęgnacyjne to zupełnie inna bajka. Niesamowicie szybko się wchłaniają, a o ich dobroczynnych właściwościach powiedziano i napisano już tyle, że nie będę się tutaj powtarzać ;-)) 
Próbkę Samoopalacza plus Bronzer PAT&RUB wygrzebałam z zapasów. Zupełnie o nim zapomniałam. Jak to samoopalacz ma zapach, ale nie aż tak drażniący jak tradycyjne. Czego nie znoszę. Można też nim stopniowo budować kolor naszej skóry ;-) Myślę, że skuszę się na niego. 
ZIAJA Oliwkowy płyn do higieny intymnej to zakup jeszcze wakacyjny, ale moje umiejętności chomikowania osiągają ostatnio maksymalny poziom i tak go schowałam, że znalazłam dopiero teraz. Przydał się, szczególnie na basenie, gdy nie chce taszczyć ze sobą pełnowymiarowych opakowań. Jedynym jego minusem jest opakowanie, a raczej to, że nie jest ono przezroczyste. Bo nie wiem ile tak naprawdę mam produktu. Ale Ziaja ma tak z większością produktów ;-)) Wszystkie wymienione tutaj produkty wylądowały u mnie na liście "KUPIĆ" ;-)))) Nic więcej dodawać nie trzeba ;-))


   To u mnie kategoria raczej rzadko pojawiająca się, bo trudno mi jest skończyć produkt tak całkiem do końca ;-) Tym razem przyszedł czas na odżywkę do paznokci, niestety nie powiem jaką, bo miałam ją tak długo, że napisy skutecznie się starły. Stosowałam ją i jako bazę - base coat i jako zwykły lakier. 
   Z kolei Zmywacz do paznokci to rzecz najczęściej wykańczana w takiej kategorii. Ten malutki miałam dość długo i nosiłam w kosmetyczce na wszelki wypadek poprawek lub awarii ;-) Buteleczkę zostawiam, bardzo fajna, posłuży mi do czego innego ;-)) 
   W Rossmanie często kupuje Gumki do zalotki. Pakowane są chyba po 3 sztuki o ile dobrze pamiętam. Nie drogie, więc można często je wymieniać. Mi takie opakowanie wystarcza na ok. pół roku.
   Natomiast ten dziwny upaćkany woreczek to moja próbka do zakupów w jednej w drogerii internetowych. Takie rzeczy się zdarzają, więc nie mam pretensji. Ale pokazuje to jako wskazówkę dla innych sklepów. Dzięki takiemu sposobowi pakowania reszta zamówienia była bezpieczna i nienaruszona. Więc jeśli to czytacie, bierzcie przykład z dobrych wzorców ;-))


   Tu znalazł się tylko jeden produkt. Nie należę do osób, które stosują ciągle jeden i ten sam dezodorant. Zmieniam formy i zapachy. Tutaj jednak zatrzymam się na dłużej. Driclor roztwór na nadmierne pocenie się dłoni i stóp oraz pod pachy zrobił na mnie wrażenie. Nie muszę go używać często, bo raz na dwa lub trzy dni. Naprzemiennie ze zwykłym dezodorantem. Ale efekt utrzymuje się długo. Ja widzę zdecydowaną różnicę. Ceny są bardzo różne. Widziałam nawet ok. 50 zł, więc lepiej dobrze poszukać, żeby nie przepłacać. Moje zdziwienie było tym większe, że zawiera on alkohol i to w dużej ilości. Nie powodowało to u mnie żadnych podrażnień, ani problemów. Może jestem taka gruboskórna ;-)))) Teraz kończę kulki z Rexony i od Ziaji, ale mam zamiar do niego wrócić ;-)))


   Ostatnio coraz częściej sięgam po maseczki. Nie tylko z uwagi na ich walory pielęgnacyjne, ale też działanie niezwykle odprężające i relaksujące. Hhhhmmmm ;-) Po całym dniu w pracy to wielka przyjemność. A przecież dlaczego nie sprawiać sobie takich małych przyjemności. Maseczki z glinką Ziaja miałam już nie raz i pewnie ponownie sięgnę po nie jeszcze wielokrotnie. 
   Jeśli jednak widzieliście inne moje denka to domyślacie się, że najbardziej lubię maseczki w płatach gazy lub żelowe. Coś takiego nałożone na twarz i odpływasz ;-)) Pełen relaks. Jakbyśmy były w jakimś SPA ;-)) Mam też wrażenie, że moja skóra lepiej na nie reaguje. Koją moje naczynka krwionośne i dostarczają potrzebnych składników skórze ;-))) Nawet jeśli to tylko działanie powierzchniowe to warto ;-))) 
   Podobnie ma działać Cure Solutions Elixir 7,9 Aktywator Młodości 30ml YVES ROCHER. Wyciągi z 7 roślin w postaci jednej kropli, mają zintensyfikować działania przeciwzmarszczkowego kremu, każdego na dzień i na noc. Ja znalazłam dla niego trochę inne zastosowanie. Stanowił moją bazę pod makijaż. Skóra była cały dzień świeża, nie przesuszała się, a jednocześnie nie była obciążona ;-))) To już moje drugie opakowanie i z pewnością będą kolejne ;-)) Tylko pewnie znowu w innym opakowaniu ;-)))
   Tym razem rozczarowaniem okazał się Balsam do ust PERFECTA LIP BALM. Efektowne opakowanie, ale działanie takie sobie. Mam i znam o wiele lepsze produkty. Poza tym używanie wymaga nieco precyzji, żeby nie rozmazać balsamu w nakrętce. A później konieczny jest pędzelek, bo połowa produktu jest w opakowaniu, a nie można się do niego dostać ;-( Nie, nie podoba mi się i nie kupię ponownie :-(



   Jestem w trakcie czytanie książki o koreańskiej filozofii pielęgnacji i już wiem, że jest mi ona bliższa niż przypuszczałam. Od dłuższego czasu zauważyłam, że bardziej przykładając się do oczyszczania i złuszczania skóry uzyskuje lepszy efekt niż wyszukanymi produktami pielęgnacyjnymi. Stąd na mojej łazienkowej półce znajdziecie kilka preparatów do oczyszczania skóry jednocześnie. O wyborze danego produktu decyduje aktualny stan mojej skóry. 
I tak mogliście w ostatnich miesiącach znaleźć tam: VICHY Normaderm żel. To już moje kolejne opakowanie. Ale nie kupię już tak dużej butli, bo myślałam, że nigdy jej już nie skończę. Trwało to wieki. Stosowałam ten, żel w momentach, gdy skóra wyraźnie zaczynała się buntować i pozbywać niechcianych mieszkańców ;-) 
   Jego działanie uzupełniałam naprzemiennie myjąc twarz Żelem peelingująco-wygładzającym LIRENE . Wracam do niego regularnie. Ilość drobinek nie jest duża, ale dobrze oczyszcza skórę z martwego naskórka i odblokowuje pory. Jest przy tym na tyle delikatny, że mogę go stosować nawet codziennie ;-))) 
   Ciekawym odkryciem w tej kategorii stał się też płyn dwufazowy RIVEL DE LOOP z Rossmana. Od takiego produktu zaczynam demakijaż, dlatego bez znaczenia dla mnie jest czy zostawia tłusty film na skórze czy nie. Kiedyś to było ważne, ale nauczyłam się z czasem zasad stosowania tego typu produktów ;-)) Stosunek ceny do jakości bardzo dobry. Szkoda tylko, że pojemność jest dość mała, ale to częste w przypadku płynów dwufazowych. Nie dziwi mnie więc, że jest on ciągle wykupiony w okolicznych Rossmanach, a przecież mam ich już kilka w mieście ;-))) 
   Ostatnim etapem oczyszczania jest tonizacja skóry. Czyli przywrócenie skórze komfortu i odpowiedniego pH. Możemy klasycznie użyć do tego toniku. Mamy ich szeroki wybór w drogeriach. Ja jednak nie ułatwiając sobie życia postanowiłam zacząć używać wody termalnej. Moja ulubiona to Uriage. Za co? Za skład oczywiście, ale też za dozownik który rozpyla prawdziwą delikatną mgiełkę, więc nie trzeba później osuszać twarzy chusteczką ;-))) Podobne wrażenia daje CAUDALIE Woda winogronowa. Produkty tej firmy to dla mnie fenomen. Jeśli myśleliście, że z winogron można zrobić tylko wino i ewentualnie rodzinki to nie wiecie jak bardzo się mylicie. Wykorzystano tam wszystko co można uzyskać z winorośli i samych owoców. Woda ma bardzo dobre działanie łagodzące na moją skórę. Używam ją jako tonik po oczyszczaniu, ale również noszę ze sobą w torebce. Odświeża w ciągu dnia, pomaga zniwelować świecenie. Sprawia, że makijaż jest jeszcze bardziej naturalny, a nie maską. Widzicie, same plusy ;-)))


   Ta kategoria jak widzicie jest najliczniej reprezentowana ;-)) No cóż, takie miesiące. Do ,oich klasyków można zaliczyć AVON Naturals Maska do włosów tym razem z borówek oraz GARNIER Fructis Szampon. To takie moje must have. Uwielbiam za działanie, za to że nigdy nie zawodzą i za obłędne zapachy. 
   Małym odkryciem okazały się szampony GREEN PHARMACY tutaj wersja z nagietkiem lekarskim. Na razie się do nich przyzwyczajam. Nie mogę powiedzieć, że są złe. Są inne, inaczej się zachowują. Bez SLSów więc i właściwości inne. Ale mam kolejny, więc świadczy to między innymi o tym, że spodobały mi się.  
   Niestety dna sięgnęłam też w mojej piance do układania włosów GOLDWELL Volume Style Double Boost okazała się świetnym produktem, doskonale radzącym sobie z moimi włosami. Ja mam bardzo podatne włosy na modelowanie i układanie. Problem w tym, że efekt jest bardzo, ale to bardzo krótkotrwały. Dzięki temu sprajowi mogłam cieszyć się fryzurą i objętością przynajmniej pół dnia. A to naprawdę duża dla mnie różnica ;-)))
   Po wakacjach najbardziej podobają mi się świetliste refleksy na włosach i ciekawa byłam czy mogę je zatrzymać na dłużej. Otóż mogę ;-) Znalazłam zupełnie przypadkiem LOREAL Casting Sunkiss żel rozjaśniający ja mam odcień 01 do włosów średni brąz. Bardzo mi się spodobał efekt, który można stopniować. Aplikacja też jest bardzo prosta, bo wystarczą dłonie. Nie musisz mieć do tego specjalistycznego sprzętu fryzjerskiego;-)))) Wybieram się właśnie po kolejne opakowanie, żeby dodać trochę światła w ten szary zimowy czas ;-)))))
   W tej kategorii znalazły się dwa buble. ZIAJA Odżywka do włosów podpadła mi opakowaniem. Nie chodzi tu oto o czym już nie raz pisałam. Po prostu nie da się tego produktu z niego wyjąć. Znaczy można, ale trzeba się nieźle namęczyć. Ja nie wytrzymałam i rozcięłam opakowanie i przeniosłam go do plastikowego słoika. Porażka, to ma być poręczne i praktyczne opakowanie, bo używane w podróży, a jest odwrotnie. Drugi bubel to szampon BATISTE XXL volume. Jak już pisałam nie raz, szampony tej firmy u mnie się świetnie sprawdzają. Ten jednak to jakaś pomyłka. Włosy wręcz staja dęba. Są suche, sztywne jak papirus. Fakt dodaje mega objętości, ale po paru minutach jestem w stanie zadrapać się na śmierć. Czuje się jakbym miała włosy zrobione na cukrze, albo na kiepskiej jakości lakierze do włosów. Nie, never ever :-(


No i jak ? Za dużo, za mało informacji? Może lepiej rozbić na miesiące i dokładniej opisać ? jestem otwarta na konstruktywne sugestie ;-) 
A u Was jak te produkty się sprawdzą ;-))) 
Podzielcie się opiniami ;-)))


Pozdrawiam
k.smazik ;-)




Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...