środa, 30 marca 2016

Naturalnie z pudełka - Luty 2016 ;-)

Cześć ;-)

I tak początkiem lutego stałam się właścicielką kolejnego naturalnego pudełka ;-)


    Tym razem motywem przewodnim były Walentynki, jak to tradycyjnie jest w lutym. Nawiązywał do tego kolor papieru w który było zapakowane pudełko oraz serduszka wmieszane w wyściółkę. Nawet podoba mi się taki zamysł. Jest tematycznie, ale nie kiczowate.


    Tradycyjnie po otwarciu, w pierwszej kolejności moim oczom ukazały się ulotki oraz koperta z opisami produktów. ORIENTANA proponuje nam naturalne roślinne farby do włosów typu Henna. Ciekawy zbieg okoliczności. Ostatnio wróciłam z zakupów właśnie z farbą tego typu. Następny kolor to gorzka czekolada. Może będzie to mniej inwazyjne dla włosów i skóry głowy, niż te stosowane przeze mnie wcześniej. Paru informacji o marce PHYTOCODE mogłam się też dowiedzieć z drugiej ulotki. Poznałam też dzięki niej inne produkty z tej linii opartej na róży damasceńskiej. W dołączonej kopercie oprócz opisu produktów znalazł się również kupon rabatowy do sklepu online Couleur Caramel z eko kosmetykami kolorowymi. Szczerze mówiąc nie sprawdzałam tego do tej pory. Może też dlatego, że na razie nie potrzebuje nic z tej kategorii. Ale dobrze wiedzieć o tym na przyszłość ;-)


    Produktu prezentują się następująco. Mamy tu cztery pełnowymiarowe produkty oraz miniaturę i próbkę.  Wygląda to całkiem ciekawie. Nie ma tu nic co na pierwszy rzut oka odrzucało nie przydałoby mi się. W pierwszej kolejności sięgnęłam po:



    ORGANIQUA Body Sugar Peeling z serii Bloom Essence o bardzo słodkim, kwiatowym zapachu. Ten kosmetyk od razu powędrował w bardziej odpowiednie ręce ;-) Ja mam dwa zaczęte pilingi i trudno mi je skończyć, bo bardziej podoba mi się działanie rękawic złuszczających. Więc szkoda go magazynować, gdy ktoś zrobić z niego lepszy użytek ;-))) Mam nadzieję, że sprawuje się dobrze??? ;-) Kosmetyki tej firmy są mi znane i zapewne również tym razem to produkt wysokiej jakości. Nie mnie jednak będzie dane się o tym przekonać.


    Ministerstwo Dobrego Mydła to moje odkrycie ;-) Tutaj trafiła mi się półkula nagietkowa. Przetestowałam ją jako pierwszą. Niestety użyłam całości za jednym zamachem. Spokojnie mogłam ją podzielić jeszcze na pół. Efekt był świetny. Kąpiel z jej dodatkiem była  niezwykle przyjemna. Skóra nawilżona, natłuszczona i odżywiona. Nie wymagała już nakładania balsamu czy innego tego typu produktu. Płatki kwiatów nagietka dodatkowo dodały aromatu kąpieli. Jedyny minus, ale mały, przy stosowania tego typu rzeczy konieczna jest wzmożona uwaga przy wychodzeniu z wanny ;-) jest naprawdę bardzo ślisko ;-) Ale to tylko dowód jak dużo olejków jest w składzie tej półkuli. Świetna sprawa, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, gdy nasza skóra jest w nie najlepszym stanie od suchego powietrza i kaloryferów.


     Drugim produktem, który już używam jakiś czas to PHYTOCODE Eye Make-Up Remover. Pierwszy raz zetknęłam się z tą bułgarską firmą. Osobiście nie jestem fanką zapachu róży. A ten płyn ma bardzo mocny zapach. Zapewne z tego powodu nie polubił się z moimi oczami. Co ciekawe skierowany jest do wrażliwej skóry i dla osób noszących soczewki kontraktowe. Ale nie ma tego złego... Zużywam go w roli toniku i też bardzo dobrze się sprawuje. Przecież nie wszyscy muszą lubić zapach róży damasceńskiej, ja na pewno nie przepadam za nim.



    Za to o zapachu NACOMI Olejek do ciała odżywczy, mogłabym napisać poemat. Chociaż to zapach sztuczny to jest bardzo przyjemny, świeży. Pomimo, że po otwarciu opakowania wydaje się bardzo silny to na skórze jest słabo wyczuwalny po pewnym czasie, więc nie koliduje on np. z ulubionymi perfumami. Olejek jest mieszaniną oleju z awokado, bogatego w witaminy, oleju sojowego oraz ekstraktu z jabłka. Dodatek oleju słonecznikowego oraz wcześniej mi nieznanego inca ichi odbudowuje, regeneruje i poprawia elastyczność skóry. Można go z powodzeniem używać do ujędrniających, pobudzających odbudowę kolagenu masaży. Równie dobrze sprawdza się po kąpieli jako środek nawilżający. Bardzo dobrze się wchłania i ma bardzo płynną konsystencję, nie tak gęstą jak inne oleje do ciała, dzięki czemu szybko i łatwo rozprowadza się na skórze. Nie pozostawia śliskiej, tłustej, nieprzyjemnej warstwy. Oczywiście nie ma potrzeby go stosować jeśli kąpiel przebiegała z użyciem półkul musujących. Podoba mi się to co robi z moją skórą. Jedyną rzeczą jaką bym w nim zmieniła to dozownik, bo takie nakrętki to najgorsza rzecz jaką można zrobić. Chyba, że celowo chcemy utrudnić używanie tego olejku. Ale z każdej sytuacji jest jakieś wyjście i po prostu przelałam go do butelki z pompką ;-)



     Dwa ostatnie produkty nie miałam jeszcze okazji zastosować. FITOKOSMETIK Dziegciowa naturalna maska do włosów jeszcze nie została napoczęta, ale w najbliższym czasie myślę, że jej spróbuję. Ma ona wzmacniać, hamować wypadanie, wygładzać, nadawać blask oraz działać przeciwzapalnie i antyseptycznie. Trochę dużo tego, ale zobaczymy jak się sprawdzi. Nie spodziewam się takich cudów, zwłaszcza że maska starczy mi na raz, góra dwa użycia. A czego można się spodziewać po tak krótkim czasie... ;-)) Pożyjemy zobaczymy ;-))



     Drugi jeszcze nie rozpoczęty kosmetyk to próbka ORIENTANA Peeling do twarzy Papaja i Żeń-szeń indyjski. Podobno była też wersja pudełka z kremem do twarzy. No cóż, mi trafił się piling. Jutro planuję takie małe regeneracyjne SPA, więc piling znajdzie swoje zastosowanie. Wrażenia już wkrótce ;-)



     I tak dobrnęliśmy do końca. Jak Wam się podoba pudełko, bo mi bardzo. Znowu trafiony zestaw. Wszystko nadaje się dla mnie, no prawie. Ale znalazłam dla nich wszystkich zastosowanie, więc nic się nie zmarnuje. Znowu czegoś nowego się dowiedziałam. Ciekawe co będzie w kolejnym pudełku ;-) ???


Pozdrawiam
k.smazik ;-)




wtorek, 29 marca 2016

Gadżety wspomagające pielegnację 3 ;-))

Cześć ;-)

    Zupełnie niezamierzenie, ale zrobiła mi się tutaj taka mała seria postów. O gadżetach kosmetycznych pisałam już tutaj i tutaj. To była podstawa, czyli coś co można znaleźć praktycznie w każdym domu w dzisiejszych czasach. 
Ja ostatnio natrafiłam w mojej pobliskiej drogerii HEBE na cały regał, właśnie z tego typu asortymentem

 
    Podczas porządków przedświątecznych w łazience postanowiłam poszukać czegoś co pomogłoby mi wykorzystać w lepszy sposób moje kosmetyki i uczynić pielęgnację bardziej efektywną. I po spisaniu czego mogę potrzebować udałam się do drogerii. Wróciłam z niej z takimi oto gadżetami ;-))


    Od pewnego czasu staram się wybierać kosmetyki, oczywiście przede wszystkim ze względu na skład, ale również ze względu na opakowanie. A to dlatego, że zależy od nich trwałość tych produktów i to czy faktycznie będą działać. Zawarte w nich składniki mogą przecież ulec zniszczeniu po kilku otwarciach. Najbardziej lubię tuby, bo można z nich wydobyć kosmetyk praktycznie do samego końca ;-)) Na drugim miejscu są u mnie opakowania airless. Trochę mniej wygodne jeśli chodzi o całkowite zużycie produktu, ale za to zapewniające maximum trwałości i czystości. Ostatnie miejsce zajmują słoiki. Jednak tych ostatnich mam dość sporo, więc staram się jak najmniej je otwierać, a może raczej jak najkrócej. Do wydobywania kosmetyków używałam też plastikowych patyczków po lodach. Dobry patent, ale niestety często się one łamały. A gdy chciałam je potraktować jakimś mocniejszym środkiem dezynfekującym niszczyły się.
    Dlatego postanowiłam kupić taką szklaną szpatułkę do kosmetyków. Jest nie tylko bardziej estetyczna wizualnie, ale lepiej się sprawdza w tej roli. Mam nawet wrażenie, że łatwiej mi nią nabrać odpowiednią ilość kosmetyku i przez to są one bardziej wydajne.
Mam jednak wątpliwość czy to faktycznie jest szkło. Bardziej przypomina plastik, bo nie ma podstawowych właściwości szkła. Ale nie będę już w to wnikać, bo wystarczy mi taka jaka jest. Cena jak widzicie jest przystępna. Trwałość, no cóż. Na razie mogę powiedzieć, że po okresie 1,5 miesiąca nie widzę większych zmian, ani śladów użytkowania. Może małe zarysowania, ale to w niczym nie przeszkadza. 


    Kolejnym gadżetem są skompresowane maseczki z włókniny. Ten niewielki "drops", zbliżony wielkością do pięćdziesięciogroszówki. Myślałam o czymś takim już dłuższy czas ;-))) Pierwszy raz natrafiłam na takie maseczki przeglądając stronę Pat&Rub. Pierwsze sztuki dostałam wraz z ekoAmpułką lub Tonikiem. Szczerze mówiąc już teraz nie pamiętam. Od tego momentu mogę powiedzieć, że się w nich zakochałam ;-) Jeśli to w ogóle możliwe ;-))) Zaczęłam ich używać z tonikami oraz różnego rodzaju serum. Kupowałam też gotowe nasączane maseczki w płatach ;-)))) Jednak cała impreza była zbyt droga. Za 30 zł dostajemy 5 takich maseczek. Dla mnie to stosunek ceny do ilości zbyt duży i nie do przejścia. Na pewien czas porzuciłam taką pielęgnację. Jednak gdy zobaczyłam w drogerii te o to maseczki już wiedziałam, że będą moje. Do czego je wykorzystać ? Można na kilka sposobów. Ja np. nasączam je tonikiem ziołowym, naparem z ziół lub hydrolatem i stosuje samoczynnie jako maseczkę. Czasem gdy mam jakieś średniej jakości serum, to aby wzmocnić jego działanie nakładam taki nasączony płat na wcześniej zaaplikowane serum. Czasem mieszam hydrolat, kw.hialuronowy, witaminę C lub olejki i maseczkę nasączoną taka mieszaniną trzymam 10-15 minut. Więc możliwości jest całkiem sporo. Widzę pozytywy takiego działania. Bardziej gładką, jędrną skórę. Wypoczętą i ukojoną ;-))) A przy tym ok. 5 zł za opakowanie 10 szt. to rozsądna cena ;-)) i zdecydowanie bardziej na moją kieszeń. Zaopatrzyłam się już w zapas na najbliższy miesiąc. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak się relaksować przy jej udziale ;-))


    Ostatnio pisałam o koreańskiej metodzie pielęgnacji, a dokładniej o książce o tej tematyce. Pod jej wpływam udało mi się wypracować, a raczej dopracować mój sposób pielęgnacji. Wprowadziłam parę zmian między innymi w oczyszczaniu skóry. Polubiłam się z olejkami zmywającymi twarz, bo w końcu nauczyłam się ich używać. Jednak w drugiej fazie oczyszczania zdecydowanie przeszłam na żele pilingujące do twarzy. Podczas porządków odkryłam jednak, że mam jeszcze w zapasie opakowania zwykłych żeli do zmywania twarzy bez drobinek. Aby jej zużyć mogłabym je mieszać np. z korundem. Ale zbyt częste stosowanie tak mocnego pilingu nie wyjdzie mi na dobre. I wtedy właśnie trafił w moje ręce silikonowy płatek myjący. Jest on jak nazwa wskazuje w całości wykonany z silikonu. Przez to jest miękki  i przyjemny w dotyku. Ma dwie wielkości wypustek i jest bardzo giętki, dzięki czemu docieramy we do wszystkich partii twarzy. Jest on na tyle delikatny, że mogę go stosować codziennie. Bardzo dobrze współdziała z mleczkami do demakijażu i oczywiście żelami. Skóra jest wyraźnie oczyszczona, gładka, pozbawiona suchych skórek, ale nie podrażniona ;-) Przyjemne z pożytecznym ;-)) Po miesiącu stosowania nie widzę żadnych uszkodzeń. Wypustki są w komplecie, więc myślę, że będziemy razem działać jeszcze bardzo długo ;-))

 
    Ostatni z moich wynalazków to klipsy do paznokci. Przyznaje się bez bicia to trochę zakup pod wpływem chwili. Zobaczyłam, pomyślałam i kupiłam. Pomyślałam, że fajne, zastąpi mi folię aluminiową do przytrzymywania wacików podczas zdejmowania lakieru z paznokci. Raz, że zajmuje to trochę czasu przygotowanie takiej folii, potem zawijanie. A niejednokrotnie zdarzyło mi się też przy tym pokaleczyć. Więc na pierwszy rzut oka wydawał się to dobry pomysł. Wrzuciłam do koszyka klipsy i podreptałam do domu ;-)) I faktycznie paten niezły. Sprawdza się jak znalazł przy zdejmowaniu lakierów piaskowych i większej ilości warstw lakierów zwykłych. Myślę, że sprawdzi się przy zdejmowaniu lakierów hybrydowych, chociaż sama ich nie używam, bo u mnie się nie sprawdzają ;-( Ale jak ktoś ma takie to gadżet ten też mu się przyda. Wielkość jest uniwersalna. Pasuje na każdy palec dłoni. Jeśli chodzi o stopy to z dużym paluchem nie jest już tak łatwo, ale dają radę i w takiej przypadku
Jedyna rzecz do której muszę się przyczepić to jednak wielkość opakowania i cena. Za prawie 11 zł mamy zaledwie 5 sztuk. Żeby mieć komplet musimy zakupić dwa, a to już nam daje cenę powyżej 20 zł :-( Za taką kwotę jesteśmy wstanie kupić dwa dziesięciosztukowe zestawy gdzie indziej. No ale jak już pisałam to był spontaniczny zakup. Pewnie gdybym zrobiła wcześniejsze rozpoznanie w tej kwestii to znalazło by się coś w lepszej cenie.

    Nie mniej jednak jestem zadowolona z wszystkich moich zakupów. Najlepiej świadczy o tym fakt, że korzystam z nich każdego dnia ;-)) Więc były to przemyślane i bardzo trafione zakupy ;-), no prawie ;-)))

A Wy macie jakieś swoje ulubione gadżety  kosmetyczne, które ułatwiają Wam życie ???:-)))
Możecie o nich opowiedzieć w komentarzach, chętnie poczytam ;-))))

Pozdrawiam
k.smazik ;-)   

poniedziałek, 28 marca 2016

I Heart Makeup - Eye Primer - Hit czy kit?

Cześć ;-))

    Dzisiaj będzie o bazie pod cienie. A raczej o całkowitym bublu kosmetycznym, na który trafiłam  na własne życzenie. Sama tego chciałam :-( O mojej dotychczasowej ulubionej bazie z Avon'u pisałam już tutaj. I dalej podtrzymuje bardzo pozytywne wrażenie jakie się z nią wiąże. To był jak do tej pory najlepszy produkt tego typu, ale wszystkie moje zapasy się skończyły ;-( Postanowiłam spróbować czegoś nowego. 

Mój wybór padł na I Heart Makeup - Eye Primer ;-)


Ktoś może zapytać: Po co Ci ta baza? A po to, żeby:
  • cienie nie spłynęły z moich szybko przetłuszczających się powiek po godzinie, albo nawet szybciej. Tylko trzymały się co najmniej przez 6-8 godzin, jak dobrze pójdzie ;-),
  • jasne, delikatne cienie były lepiej widoczne na powiecie i nie znikały tak szybko,
  • makijaż oczu był wyraźniejszy i cienie nabrały mocy, i trwałości,
  • powieki uzyskały jednolity kolor i powierzchnię gotową do nałożenia cienie, żyłki i zaczerwienienia nie były na nich widoczne.
    Czyli krótko mówiąc, oczekuje od niej wszystkich tych cech, które dobra baza powinna podsiadać, bo do tego została stworzona. Tak mi się przynajmniej wydawało :-(
Trochę poszperałam w internecie, więc moja decyzja nie była zupełnie przypadkowa. Miałam już kontakt z innymi wyrobami tego producenta (tj. cieniami, podkładami i różami), więc wybór wydawał się oczywisty.  Byłam bardzo zadowolona z moich wcześniejszych zakupów. Myślałam, że będzie tak i tym razem. 


    W moje ręce trafiło 14 gramowe opakowanie.  Na przezroczystym pudełku możemy przeczytać o wręcz "cudownych" właściwościach produktu. Dzięki niemu nasz makijaż będzie trwały nie tylko cały dzień, ale też całą noc jeśli tego będziemy potrzebować. Pokochamy go tak bardzo, jak zrobił to już producent ;-)


    Podoba mi się w niej tubka z dozownikiem, bo dla takiego produktu jest idealne. Łatwo się dozuje, bez względu na ilość jaka jeszcze pozostała w opakowaniu. Dzięki temu jesteśmy w stanie wykorzystać wszystko co do ostatniej kropelki i nic się nie marnuje ;-) 


    Baza ma cielisty kolor. Jednak nie oznacza to, że ma ona jakiekolwiek właściwości kryjące. O nie, co to to nie !!! Jeśli macie tak jak ja mocno zaczerwienione powieki z bardzo widocznymi naczynkami pod skórą, to z pewnością nie będziecie z niej zadowoleni. Bez względnie po jej nałożeniu trzeba wyrównać koloryt skóry np. mocno napigmentowanym cielistym cieniem. Baza ma też dość dziwną konsystencję. Rozwarstwia się podczas przechowywania, więc przed każdym użyciem należy nią dobrze wstrząsnąć, aby na powrót nabrała swoją dawną formę.

    Jeśli chodzi o podstawową funkcję bazy to jest źle, nawet bardzo źle. Trwałość makijażu nie jest w żaden sposób wydłużona. Cienie utrzymują się może nieco dłużej niż bez niej, ale po 30-60 minutach już widać, że zaczynają się zbierać w załamaniach powieki. Ponad to baza w żaden sposób nie powoduje również wzmocnienia kolorów cieni. Bez czy z bazą cienie mają taką samą intensywność ;-( 
Łatwiej jest z nakładaniem cieni i od razu je się "chwytają", dzięki temu mniej się osypują, ale to jednak zbyt mało jak na produkt tego typu. Taki sam efekt u mnie daje korektor lub cień w kremie i będą bardziej trwałe niż ta baza.



    A szkoda, bo to mógł być jeden z lepszych wyborów, a okazał się bublem. Podsumowując cena i reputacja firmy wystarczyły aby mnie skłonić do zakupu, ale niestety tym razem nie poszła za tym jakość. 
Cóż przyjdzie mi zamówić kolejny słoiczek bazy z Avon'u. Jak mówi trenerskie powiedzenie: "zwycięskiego składu się nie zmienia" i teraz wiem, przekonałam się o tym na własnej skórze. 

Na szczęście niewiele mi już jej zostało. Nie będę się z nią dłużej męczyć ;-)Wrócę do tej sprawdzonej. Może załapie się na jakąś lepszą cenę zrobię sobie zapas. ;-)))

A Wy mieliście już styczność z tą bazą???? 
Jakie są Wasze opinie??? 
Może macie na nią jakiś swój patent ???
 Podzielcie się wrażeniami w komentarzach ;-)))

Pozdrawiam
k.smazik ;-)

wtorek, 15 marca 2016

Naturalnie z pudełka -Styczeń 2016

Cześć ;-))

   Dzisiaj będzie o nowości. Jeśli chodzi o mnie do tej pory byłam daleka od ogólnoświatowego szału na temat pudełek, box-ów, jak zwał tak zwał ;-) Idea jest ciekawa, bo głównie chodzi o testowanie nowych kosmetyków. Jednak formy jakie one przebrały nie do końca mi odpowiadają.  W niektórych znajdowały się prawie same próbki, które z definicji mają służyć testowaniu i powinny być darmowe. Jeszcze rozumiem, gdyby były to miniaturki. Kolejny typ pudełek zawierał kosmetyki ogólnie dostępne wszędzie  w drogeriach. Jaka w tym sens
i  atrakcja, nie rozumiem. Początkowo atrakcyjne produkty z kolejnymi numerami powielały się lub traciły na jakości i wartości. A cena też nie była zachęcająca ;-) W końcu pewnego dnia trafiłam na filmik nissiax83 w którym mówiła o nowym pudełku z naturalnymi kosmetykami na polskim rynku. 
Było to :


   Idea jest bardzo prosta. W pudełku dostajemy tylko kosmetyki naturalne, o sprawdzonym, dobrym składzie. Cztery z nich są pełnowymiarowe, ale mogą się też trafić dodatkowe próbki. Mamy czas do 15 każdego miesiąca, aby zamówić takowe pudełko. Wszelkie informacje na temat kosztów i prenumeraty znajdziecie tutaj
Przez pewien czas tylko obserwowałam, jak ten projekt się rozwija. I z każdym kolejnym pudełkiem przekonywałam się, że warto spróbować ;-) W końcu się zdecydowałam i zamówiłam dwa kolejne.
Przesyłka przyszła do mnie kurierem. Bardzo dobrze zabezpieczona, w pierwszym tygodniu stycznia. Po rozpakowaniu folii ochronnych ukazała mi się paczuszka zawinięta w szary papier i przewiązane lnianym sznurkiem ;-)) Całkiem fajne i przemyślane opakowanie. Naturalnie od początku do końca, od odpakowania po  produkty !!!! ;-)))





   Po zdjęciu kolejnej warstwy moim oczom ukazało się takie karbowane pudełeczko. Pomyślałam, że jest całkiem zgrabne i na pewno je na coś wykorzystam. Zawartość nigdy nie jest znana, więc tym bardziej ucieszyłam się, gdy je otworzyłam. Nie były to marki mi zupełnie nieznane, ale z chęcią zabrałam się za pieczołowite rozpakowywanie mojej niespodzianki ;-). 




   Wśród dekoracyjnych trocin, sianka czy jak to nazwać tłoczyły się opakowania z nieznanymi mi jeszcze produktami ;-))) Wszystko zmieściło się w tym mały pudełku, pomimo że nie były to najmniejsze pojemności kosmetyków;-)




   Na pierwszy plan wysunął się  ORGANIC SHOP Regenerujący szampon do włosów. Przyznaje się bez bicia, że na jego widok najbardziej się skrzywiłam, bo po nieudanych próbach z szamponami typu eko nie miałam już ochoty więcej ich używać. Ale teraz po jakimś czasie i kilkudziesięciu użyciach stwierdzam, że to całkiem niezły szampon. Bardzo gęsty, wręcz żelowy. Dość trudno się go wydostaje z opakowania z tego powodu, ale za to jest wydajny. Mamy marzec, używam regularnie do każdego mycia, a jeszcze jest go dość sporo. Niewielka ilość wystarczy mi na dokładne, nawet podwójne umycie średniej długości włosów. Bardzo dobrze się pieni, co w przypadku szamponów bez SLS jest bardzo rzadkie. Włosy są dobrze oczyszczone, ale nie są tempe w dotyku. Myślę, że to przez Olejek arganowy i oliwę z oliwek, którą ma w składzie. Spodobał mi się. Jeśli skończę go, myślę że spokojnie mogłabym go zakupić jeszcze raz.




   Moim zdecydowanym ulubieńcem w tym pudełku stała się maseczka NOVA KOSMETYKI GO Cranberry Naturalne Odżywienie - Maseczka do twarzy. Ekstrakt z owoców żurawiny, oleje: żurawinowy, migdałowy, z pestek moreli, ogórecznika, mocznik i wiatmina E - nic dodać, nic ująć. Taki skład to bajka ;-))) Bardzo podoba mi się opakowanie typu airless. Dozuje się go bardzo łatwo, a reszta produktu zachowuje trwałość. Moja skóra jest przyjemnie miękka i odprężona ;-)) Mam ostatnio skłonność do skóry przesuszonej, więc ta maseczka o typowo odżywczym działaniu przynosi mi ulgę ;-) Stosuje ją naprzemiennie z maseczkami w płachtach.




   O ałunie słyszałam całe moje dzieciństwo. Pamiętam jak stał w łazience koło umywalki u rodziców i u dziadków. U nas korzystali z niego głównie mężczyźni. Było to najszybszy sposób na zatamowanie krwawienia, gdy ręka się "omskła" podczas golenia. Obecnie ORGANIQE Ałun mineralny dezodorant funkcjonuje jako antyperspirant. Jest to bardzo dobra alternatywa dla wszystkim blokerów z chlorowodorkiem glinu, który jest już coraz częściej uznawany za środek szkodliwy. Kryształ można stosować codziennie, bez ryzyka. Ma on wystarczyć na ok. rok czasu ;-))), więc bardzo długo. Jednak powędrował on w ręce męskiej części domowników. Oni zrobią z niego lepszy użytek ;-))))




   Krem niemieckiej firmy Eubion był dla mnie całkowitą nowością. Jeśli chodzi o propolis to stosuje go już od najmłodszych lat, taka rodzinna tradycja. W zasadzie to takie nasze remedium na wszelakie dolegliwości. Zarówno w postaci maści i roztworów spirytusowych. Od przeziębień, po rany i skaleczenia ;-))) Ale z miodem w kosmetykach szczerze mówiąc spotykam się pierwszy raz. Mam świadomość, że takowe istnieją, ale nigdy ich jeszcze nie używałam. Na razie czeka na swoją kolej, bo mam jeszcze krem na dzień i na noc, i chce je skończyć. Ale moja ciekawość jest duża ;-)) Czy będzie na prawdę tak dobry jak może świadczyć o tym  jego skład i opinie na jego temat????? Zobaczymy ;-)))



   O płynie do prania lub zmywania Seventh Generation BIO CZYSTOŚĆ nie powiem zbyt wiele, bo i też nie za dużo o nim wiem. Pomysł zmiany środków czystości na bardzie naturalne wydaje się być kluczowym. Bo to co spuszczamy w kanał trafia w pewnej ilości do wód. Im będzie tego mniej lub będzie to łatwiejsze do przetworzenia w oczyszczalniach, tym lepiej. Ta 30 ml próbka wystarczyła mi na jedno duuuuże pranie. Niestety nie zauważyłam żadnych ekstra właściwości prania, bo może takowych mieć nie miało. Zapach praktycznie znikomy, ulatniający się po wyschnięciu ubrań. Więc nie uzyskacie nim pięknie pachnącego prania jak z reklamy. Materiały też nie były specjalnie miękkie jak przy innych tego typu płynach, ale to też dowód na mniejszą zawartość chemii. Sztuczne zmiękczacze to podstawa w płynach do prania.  Więc z jego zastosowania głównie zadowolona jest natura, bo mniej chemii trafiło do jej zbiorników.






   Jak zdążyłam się już zorientować, do każdego pudełka dołączona jest lista produktów z  informacjami o producencie, składzie i właściwościach kosmetyków oraz gdzie te rzeczy możemy nabyć. Często też dostawać będziemy ulotni z opisami całych linii kosmetycznych z których produkty pochodzą. Ja tym razem trafiłam na próbki kremu GO Cranberry oraz różanego Bio-Rose LOGONA.  Na pewno dużą ciekawostką tego pudełka jest ulotka z BioCzystość.pl która ma w sobie wprasowane nasionka i możemy ją w całości zasadzić i wyhodować sobie roślinki ;-))) Fajny , ciekawy i do tej pory niespotykany pomysł ;-)))
Zobaczymy co mi z tego wyrośnie ;-)))



   Moje pierwsze pudełko i od razu tyle fajnych nowych odkryć ;-)))) Szampon i maseczka to coś do czego chętnie bym wróciła ponownie. Pozostałe rzeczy też nie są najgorsze, ale też nie przywiązały mnie do siebie na tyle by ponownie się w nie zaopatrzyć. Fajnie jest próbować coś nowego z kategorii naturalnych kosmetyków o których do tej pory wiedziałam niezbyt dużo. 
   Równolegle do sklepu jest też prowadzony blog.naturalniezpudelka.pl. Od niedawna moje źródło wiedzy o składach chemicznych kosmetyków, bardzo fajna sprawa. Mogę tam znaleźć analizy składów najpopularniejszych kosmetyków drogeryjnych, a także dużo informacji czego unikać i dlaczego. Czego szukać, co może być korzystne dla mojej skóry ;-)))) 

   Podsumowując: jest jak najbardziej na TAK ;-))) Nie zawiodłam się. Wszystkie produkty mogę wykorzystać. Nic się nie zmarnuje, gdyż są na tyle różnorodne, że bez problemu znajdę im zastosowanie w moim domu ;-))))

A Wy ????? Macie jakieś doświadczenie 
z tego typu pudełkami ???? 
Podzielcie się swoją opinią w komentarzach, chętnie poczytam ;-))))

Pozdrawiam
k.smazik ;-)







Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...