niedziela, 30 marca 2014

SEPHORA Money Maker w roli głównej ;-)

Dawno nie było lakierowej wzmianki, więc dzisiaj przedstawiam  
SEPHORA MONEY MAKER L18.


Ten piękny średnio szary kolor nabyłam już jakiś czas temu, ale wracam do niego z przyjemnością. Niestety nie występuje już w sprzedaży. Zmienione zostały nie tylko opakowania, ale gama kolorów i oznaczenia. Więc pod tym numerem znajdziecie zupełnie inny kolor. Jeśli chodzi o szarości to są zdecydowanie jaśniejsze obecnie. Odpowiednika tego koloru nie dostrzegam.


W zależności od padania światła może wydawać się bardzo jasny, rozbielony lub ciemny wręcz grafitowy. Słyszałam o nim też określenie brudny szary ;-) A ja się pytam, który szary jest czysty ;-))))) Kto wie ????


Najbardziej lubię lakiery SEPHORA za: kolory, krycie i pędzelek ;-) Co do kolorów nie będę się rozwlekać, bo oczywista sprawa. Gdyby kolor mi się nie podobał to bym go nie kupiła, koniec basta ;-) Za to krycie takiego lakieru to już inna sprawa. Tak jak różne są firmy, tak też krycie produkowanych przez nie lakierów jest różne. Może to być lakier wysoko półkowy lub niszowy, ale od nasycenia koloru zależy jego piękno. Flakonik, buteleczka może być najpiękniejsza. W opakowaniu może się prezentować świetnie, a po nałożeniu okazuje się, że kolor jakiś taki nijaki, płytka paznokcia prześwituje. Wygląda to mało estetycznie. Właśnie dlatego lubię lakiery SEPHORA bo już jedna warstwa wystarczy do uzyskania efektu mocnego krycia tak jak w buteleczce. Dwie warstwy to już mocny, ostry kolor. Dodatkowym ich atutem jest również pędzelek, który ogranicza wykonywanie ruchów przy malowaniu do niezbędnego minimum. Więc mam szybki efekt przy minimalnym nakładzie pracy ;-))))



Fotograf ze mnie raczej średni, ale myślę, że widać na zdjęciach jaki kolor uzyskałam po dwóch warstwach. W dziennym świetle lakier prezentuje się od odcienia grafitowego przez mleczny szary do nawet niebieskiego ;-)) Nie może się zdecydować jaki tak naprawdę ma być ;-)


Na jednym z pazurów użyłam mieszaniny drobinek w przezroczystym lakieru marki VIPERA COSMETICS . Ten top coat pochodzi z potrójnego zestawu lakierów tej firmy z serii Artistic Manicure Set - Miracle 05, więcej informacji o zestawach tutaj. Do tej pory brokatowe elementy kojarzyły mi się wyłącznie z okresem sylwestrowym tym czasem to bardzo dobre dopełnienie manicure'u i możliwość przemycenia odrobiny ozdobnego, biżuteryjnego look'u na dłonie, gdy nie mam zbytnio możliwości noszenia biżuterii.  

Jeśli chodzi o trwałość tych lakierów to jeśli o mnie chodzi to jest wystarczająca. Jestem posiadaczką pazurków szybko odrastających i takich samych skórek, więc 5 dni to dla mnie optimum jeśli chodzi o odstęp czasu między jednym a kolejnym macure'em. Po trzech dniach lakier prezentował się dość dobrze. W zasadzie tylko końcówki lekko się starła. Reszta prezentowała się dobrze bez większych zastrzeżeń ;-)))



A Wy lubicie szary kolor ??? 
Macie ulubione lakiery z Sephory ??? 
Co sądzicie o brokacie na paznokciach ???? 
Może być elegancko czy tylko tandetnie ???

Pozdrawiam
k.smazik ;-)

środa, 26 marca 2014

Urodzinowe rozdanie ;-)

     Nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy przeleciał ten czas i już mamy 26 marca 2014. Nawet nie zauważyłam, że minął już rok jak tutaj jestem i dzielę się z Wami swoimi małymi i dużymi odkryciami ;-)))) Jestem ciekawa kim są moi czytelnicy ? 

Czy zaglądacie do mnie często? 
Czy raczej trafiliście tu przypadkowo? 
Coś Was szczególnie zainteresowało, 
coś się spodobało ? 
Co Wami kieruje w doborze czytanych blogów?
Dlaczego często jesteśmy tylko milczącymi obserwatorami?

Może są to te same myśli i powody, które mną kierują w czasie buszowania w internecie.  Może coś zupełnie innego, zaskakującego, o czym nigdy wcześniej bym nie pomyślała. Zapraszam więc wszystkich do rozmowy ;-))) Możecie napisać o sobie, o swoich obserwacjach. Jestem ich bardzo ciekawa;-))) 
A wśród wszystkich którzy zabiorą głos i wyrażą taką chęć ;-)) rozlosuję dwie książki do makijażu o których pisałam tutaj



Żeby nie było wątpliwości i nie domówień oto regulamin rozdania ;-) :
  1. Książki zostaną rozlosowane spośród tych osób, które udzielą najciekawszych moim zdaniem odpowiedzi na jedno z powyższych pytań w komentarzu do posta i zaznaczą również, że są zainteresowane tą konkretną książką. Wystarczy wpisać: Książka - Tak. Pod uwagę w losowaniu nie będą jednak brane komentarze zawierające tylko i wyłącznie ten wpis o chęci wylosowania książki ;-) Trzeba się będzie trochę wysilić ;-)
  2. Na zgłoszenia czekam przez cały kwiecień, z uwagi na to, że przegapiłam datę URODZIN BLOGA ;-). Cały miesiąc to wystarczająca ilość czasu na skomentowanie posta.
  3. Wyłącznym organizatorem i sponsorem rozdania i nagrody jestem Ja ;-)
  4. Wyniki zostaną ogłoszone 1.05.2014 roku ;-), a ze zwycięzcami skontaktuję się mailowo. 
  5. Warunkiem dodatkowym jest kontakt ze mną w ciągu 3 dni od ogłoszenia wyników losowania. Tj. odpowiedź zwrotna na mojego maila. W przypadku braku takowego losuje zwycięzce jeszcze raz, aby dać innym szansę ;-)
    Będzie mi również niezwykle milo, jeśli będąc moim czytelnikiem, staniesz się także obserwatorem bloga. Nie jest to warunek konieczny do wzięcia udziału w rozdaniu. Dla mnie nie będziesz już anonimowym ktosiem na końcu świata ;-) Jeśli też prowadzisz bloga będę mogła Cię odwiedzać, chociażby tylko wirtualnie i poznać lepiej Twoje zainteresowania.  

     Na koniec chciałam podziękować i pozdrowić Wszystkich którzy odwiedzili mnie w ciągu tego minionego roku. Może tylko przeglądacie, może czytacie regularnie. Mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać dalej i znajdziecie tu ciekawe, przydatne informacje ;-)
Pozdrawiam
Trzymajcie się ciepło
k.smazik ;-) 
Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach  i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 roku Nr4, poz. 272 z późn. zm.)

wtorek, 25 marca 2014

Denko LUTY 2014 - PIELĘGNACJA ;-)

     Czas leci nieubłaganie. Jeszcze tydzień pozostał do końca miesiąca, nowy już tuż tuż. Dlatego teraz nadganiamy zaległości, które piętrzą się przede mną. Dzisiaj ostatnia odsłona denka z lutego. Pozostała mi do omówienia pielęgnacja. 


     Dalej poszukuje kremu do cery naczynkowej, okrywałam kolejny zbawienny dla mojej skóry produkt z winogron. Podjęłam też kolejną próbę zamiany kremy pod oczy na produkt eco. Ale do rzeczy, zaczynam od:


YVES ROCHER Cure Solutions - o tej maseczce już było tutaj. Recenzja była dość obszerna, nawet jak na mnie ;-))) Moje wrażenia do tej pory nie zmieniły się. Dalej jej używam. Kolejne opakowanie już napoczęte oraz zapisane na  liście zakupów przy wakacyjnej akcji czekowej ;-))) Maseczka nakładana pędzlem (u mnie nietrafiony zakupu do podkładu ;-)) starcza na naprawdę długi okres czasu. nakładam ją raz w tygodniu naprzemiennie z innymi maseczkami. Sprawdza się również świetnie z okazji wielkiego wyjścia. Buzia jest nawilżona, odświeżona, wygląda na wypoczętą. Jedynym minusem dla mnie i pewnie dla innych użytkowników może być zbyt intensywny zapach. Ja się do niego przyzwyczaiłam. ale trwało to bardzo długo. To maseczka do której wracam i będę wracać. Ocena: 10/10 ;-)


AVON Planet Spa Chinese Ginseng - w tym miesiącu w dziale pielęgnacja rządzą maseczki. Kolejna to maseczka typu peel-off z AVONU. Nabyłam ją w promocyjnym zestawie z ampułkami, emulsją do zmywania buzi i płatkami na oczy jakiś czas temu. O ampułkach pisałam tutaj. O spektakularnych efektach po tej maseczce nie ma co pisać, bo ich nie ma. Miałam wrażenie przy jej dość obfitym nałożeniu i zdjęciu, że nastąpiła lekka depilacja twarzy ;-))) Przy regularnym stosowaniu miałam tez wrażenie, że pory są bardziej oczyszczone i wręcz mniej widoczne. Jednak produkt jest mało wydajny. Gdy faktycznie się za niego wzięłam i stosowałam nie częściej niż 2 razy w tygodniu to wystarczył mi on na zaledwie 1,5 miesiąca. Może wymagam zbyt dużo, ale takie opakowania maseczek starczą mi na parę miesięcy. Tutaj również przyczepię się do zapachu. Czysta perfuma i bardzo mocnym wręcz irytującym zapachu. Okolice oczu omijałam naprawdę szerokim łukiem, bo opary tego zapachu przyprawiały mnie momentalnie o łzawienie oczu. Miałam, wypróbowałam i już nie wrócę. Ocena: 2/10 Nic specjalnego



CAUDALIE Masque Purifiant - jedna z lepszych o ile nie najlepsza jaką miałam do tej pory. Będąc na konsultacji tej firmy miałam wykonany zabieg z użyciem tej maseczki. Dostałam również ta próbkę do domowego użytku. Maseczka działa na zasadzie peelingu enzymatycznego. Nie zawiera drobinek które mechanicznie usuwały by martwy naskórek. A jednak efekt jest podobny. Przy czym skóra nie ulega podrażnieniu. Teraz to dla mnie ogromna zaleta, gdy staram się zmniejszyć naczynka. Skóra jest zdecydowanie rozjaśniona i odświeżona, zmiękczona i bardzo wyraźnie oczyszczona. Świetne przygotowanie naszej skóry do kolejnych zabiegów pielęgnacyjnych. Zapach bardzo przyjemny, delikatny, nie nachalny, bardzo świeży. Zastanawiam się bardzo poważnie nad zakupem pełno wymiarowego opakowania wraz z  kremową maseczką nawilżającą tej firmy. Myślę, że będzie to naprawdę zgrany duet. Ocena:10/10 ;-)


ERIS PHARMACERIS Vita-Capilaril - kontynuując wątek próbek teraz czas na krem nawilżająco-wzmacniający. To już nowsza wersja tego kremu. Poprzednia miała filtr SPF15 ten jak widzicie już SPF20. Krem faktycznie jest bardzo delikatny i sprawia, że skóra jest delikatna i bardzo miła w dotyku. Nawet wychodząc na zewnątrz z samym kremem zauważyłam, że zaczerwienie pojawiały się już o wiele później lub w mniejszej ilości niż zwykle. Skóra stopniowo  staje się rozjaśniona. Może to wynikać ze zmniejszenia ilości i intensywności zaczerwienień. Jedyny minus to trochę tłusta konsystencja. No raczej półtłusta. Przy mojej mieszanej cerze jest to trochę kłopotliwe. Jednak nie wiązało się to z pojawieniem się ponownie trądziku, więc tragedii nie ma. Najnowsza wersja jest jeszcze mocniejsza. Zawiera diosminę, hesperydynę oraz D-panthenol. Ten skład bardziej do mnie przemawia. Zobaczę jak to jeszcze wygląda z pojemnością i ceną, ale naczynka już są więc już nie pora na profilaktykę, tylko na konkretne działania. Tymczasem z tej wersji jestem zadowolona. przez dwa tygodnie stosowania codziennie widać już było pierwsze efekty, więc coś w tym musi być. Ocena: 8/10 ;-)


PURLES 112 Age Control Eye Cream -to ostatnia pozycja w tym zestawie i ostatnia próbka. Chciałam wymienić moje chemiczne do tej pory kremy pod oczy na coś powiedzmy bardziej "naturalneczo". Niestety po zastosowaniu tego kremu moje oczy "powiedziały" stanowcze NIE. Łzawiły na potęgę, zaczerwienienie utrzymywało się dość długo. Próby były dwie, więc starałam się ale niestety. Próbka się skończyła, dalszych prób nie będzie. Oceniać nie będę bo to nie było by fair po takiej małej porcji. Skład był obiecujący, ale coś w tym składzie jest, co nie pozwala mi się przekonać o jego zbawiennym działaniu dla skóry. 

Temat pielęgnacji i zestawienie kosmetyków wykończonych w lutym dobiegł końca. 

Pozdrawiam
Miłego dnia
k.smazik ;-)

piątek, 21 marca 2014

Denko LUTY 2014 - MAKIJAŻ ;-)


 

     Było o włosach teraz będzie o produktach do makijażu. Raczej większość bym tu wymieniła i z pewnością już nie kupię ich ponownie. Poza trzema, które z pełną świadomością znajdują się od tej pory na mojej liście obowiązkowych kosmetyków ;-))) Co polubiłam, co znienawidziłam już śpieszę napisać. Miłego czytania ;-))


ISANA Zmywacz Do Paznokci - to ta wersja z actonem. Wiem, wiem wstrętne świństwo, ale niestety to jeden z lepszych jakie miałam do tej pory. Przy odpowiednim operowaniu nim i watą, ściągam nawet najciemniejszy i najmocniej kryjący lakier jednym pociągnięcie ;-)) I to mi bardzo odpowiada. Nie jestem posiadaczką jakichś strasznie tragicznych lub słabych paznokci, więc mogę sobie na niego pozwolić. Za to lubię ciemne lakiery na pazurach ;-)))) Więc bilans stosowania wychodzi jak najbardziej na korzyść tego zmywacza. Właściwie mogę się tu czepiać tylko składu, ale cóż poradzić. Coś za coś! Ocena: 9/10


WIBO Eyebrow Stylist - to drugi mój hit w tym zestawieniu. Próbowałam już różnych sposobów na ujarzmienie brwi. Żele, woski, cienie, osławione farbki itd. Przez przypadek, korzystając z 40% obniżki w Rossmanie sięgnęłam po ten brązowy żel stylizujący do brwi. I to jest to ;-)) Nie mam dużych ubytków. Nie lubię też efektu przerysowanych brwi. Często widzę dziewczyny z idealnie wymalowanymi brwiami. Widać każdą kreskę, domalowany włosek. Nie wiem kto im powiedział, że dobrze wyglądają w takich brwiach. Idealne brwi nie są nigdy naturalne. Takie brwi mają tylko lalki Barbi lub postaci z kreskówek japońskich. Dlatego tak mi się podoba efekt jaki daje ten żel. Szczotka jest dość włochata i pewnie na pierwszy rzut oka może wydawać się kłopotliwa. Jednak po paru razach daje się opanować i potem można nią wymodelować brwi w parę sekund ;-)) Daje ona lekkie zabarwienie, które można stopniować kolejnym przeczesywaniem brwi szczotką. Jeśli nałożymy zbyt wiele też nic nie szkodzi, bo wystarczy tylko zebrać nadmiar czystą spiralką lub patyczkiem kosmetycznym. Nie dostrzegam żadnych minusów. Może o tym również świadczyć fakt, że właśnie mam i korzystam z nowego kolejnego opakowania. Cienie i inne gadżety do brwi poszły w kąt ;-) Ocena: 10/10 ;-)))



CELIA NUDE Nawilżający pomadko-błyszczyk - 602 - z pomadek Celi o których pisałam tutaj pozostała już tylko jedna :-(  Moje wrażenia od tamtego czasu nie zmieniły się ani trochę. Pomadka bardzo dobrze nawilża usta. Dosłownie tak dobrze jak balsam odżywczy. Można ją stosować solo lub w połączeniu z innymi pomadkami. Ja szczególnie lubiłam ją mieszać z matowymi pomadkami z Sephory. Usta nie były wtedy zbyt wysuszone co wcześniej miało miejsce. Co do trwałości na ustach to tu już cudów nie ma, ale powiedzmy szczerze, że za taką cenę czego można więcej oczekiwać. Plan mam taki, żeby zużyć to co mam jeszcze w "zapasie"  i potem przestawić się wyłącznie na nie ;-))) Bo moje usta najlepiej się prezentują w tych barwach i tej konsystencji pomadki. Ocena: 10/10 ;-)

Było pozytywnie i z zachwytem, teraz trochę ponarzekam:-(


SEPHORA Mascara - tusz do rzęs w wersji mini. Ten egzemplarz pochodzi z rozkładanej kasety do makijażu tej firmy. W zasadzie nosiłam go w kosmetyczce w razie ewentualnych poprawek. Nie sprawdził się on jednak nawet w tej wersji. Od początku wydawał mi się strasznie gęsty. Ale największym jego minusem jest tak szczotka. Nie wiem jakim cudem komuś przyszło do głowy, że taki kształt szczoteczki pozwoli na m nanieść tusz na rzęs bez całkowitego ich sklejenia. Przestałam liczyć po pewnym czasie, ale prób nauczenia się nią manewrować, było kilkadziesiąt. Wszystkie były całkowitą porażką. Mam długie i podobno dość gęste rzęsy. A tu po jednym użyciu tej szczotki wyglądam jakbym miała 4 na krzyż ;-(( Co się nadenerwowałam to moje. Pierwszy i ostatni raz. Ocena: 000000000000000 :-(


DONEGAL i SEPHORA - kolejne niewypały. Ta pacynka po chodzi z małego zestawu pędzelków kupionego w drogerii. Pozostałe sztuki po sklejeniu, bo oczywiście po paru razach porozklejały się mi w dłoniach służą mi do dziś ;-)) i jestem z nich zadowolona. Ta pacynka jako jedyna nie była klejona, ale mam inny feler. Gąbka z której jest wykonana jest albo stara, sparciała albo z bardzo niskiej jakości gumy. Sama gąbeczka strasznie się kruszy, dzięki temu okruchy gumy mam wszędzie. W cieniu, na toaletce, na twarzy, na ubraniu itd. Poza tym zapach jest nie do wytrzymania. Jak stara opona albo inna śmierdząca guma. Nie, nie do kosza z tym i to zaraz!!!!! Drugi drobiazg to pędzelek z tej samej palety co powyższy tusz. Też nie wiem którędy biegła myśl pomysłodawcy, który włożył toto do kompletu. Taką szczeciną to można porysować np. płytę kompaktową a co dopiero twarz. Idzie  do kosza, taka była pierwsza myśl. Jednak w drodze do kosza spotkałam tatę który gdzieś posiał małą szczotkę do czyszczenia swojej elektrycznej maszynki do golenia. I tak oto niechciany, badziewiarski pędzel znalazł nowe zastosowanie. Ocena: 00000000000 :-(


YVES ROCHER Teint Fluide Matite - podkład matujący z tej firmy to najchętniej rozdawane próbki w ich salonach. Ja najczęściej dostawałam odcień BEIGE 200 ale ostatnio trafiło mi się parę sztuk w odcieniu ROSE 200. ten pierwszy jest zdecydowanie cieplejszy i też ciemniejszy. Na skórze daje on niestety dość ciemny odcień. Zdecydowanie za ciemny jak na mnie. Więc sięgnęłam po drugą wersję, która jest chłodniejsza. Wyraźnie jaśniejsza już była lepsza. Ten kolor pasowałby mi w okresie późnej wiosny lub jesieni, gdy skóra jest lekko opalona. Teraz jestem blada jak ściana i ten kolor jest minimalnie zbyt ciemny. Na szczęście dobrze współdziała z kremem CC z Max Factora i robię z nich mały misz masz w celu uzyskania odpowiedniego odcienia ;-))) Na zdjęciach może tej różnicy do końca nie widać bo w słońcu ta różnica się rozmyła.




W odcieniu BEIGE nie podobało mi się jeszcze to, że po paru godzinach ciemniał on na skórze. Wtedy różnica w odcieniach była już bardzo widoczna i niedopuszczalna. W przypadku tego ROSE takiej sytuacji już nie obserwowałam, więc spokojnie mogłam już w nim wyjść na zewnątrz do świata ;-)
Szczerze mówiąc to nie wiem co o nich myśleć. Nie są to w 100% moje odcienie, więc nie mogłam ich w pełni przetestować. Skłaniam się obecnie raczej na NIE, ale jest to mało obiektywna ocena. Nie można tak to określić po takiej małej przetestowanej ilości. Ocena: 5/10

Makijaż mamy już omówiony. 
A jak Wam się podobały te rzeczy, jeśli je macie lub miałyście ???
Może niesłusznie się zniechęcam do nich ??? 
Macie inne wrażenia????

Pozdrawiam
k.smazik;-)






czwartek, 20 marca 2014

"Happy" od rana ;-)

      Mówi się, że to jaki humor mamy przez cały dzień uzależnione jest od tego jaką nogą wstaniemy rano. Dla mnie, muzykomaniaczki bardziej prawdopodobna jest teoria, że zależy on od tego jakie dźwięki usłyszę zaraz po przebudzeniu. Bo przykładowo jeśli o poranku zostaje wyrwana ze snu - to dobre określenie - przez rockowo-metalowe gitary to nie jest to dobry prognostyk na najbliższe godziny :-( Jeżę się na wszystko i wszystkich, słowem bez kija nie podchodź ;-(( Albo jeśli usłyszę jedną z ballad Leonarda Cohena to nawet wołami mnie nikt nie zwlecze z wyrka. Ogarnia mnie przygnębienie i depresja :-((( 

    Dlatego żeby przeciwdziałać takiemu zjawisku zaprogramowałam mój budzik na dźwięki"Happy" Pharell'a Williams'a ;-)))) Czy może być coś bardziej pogodnego, wesołego i dobrego na tą porę dnia :-))) Taki zastrzyk pozytywnej energii jest wtedy w 100 % potrzebny. 

Źródło YouTube


It might seem crazy what I’m about to say
Sunshine she’s here, you can take a break
I’m a hot air balloon that could go to space
With the air, like I don’t care baby by the way

Because I’m happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you want to do

Here come bad news talking this and that
Yeah, give me all you got, don’t hold back
Yeah, well I should probably warn you I’ll be just fine
Yeah, no offense to you don’t waste your time
Here’s why

Because I’m happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you wanna do

Happy, bring me down.
Can't nothing,
Bring me down.
Your love is too high,
Bring me down
Can't nothing,
Bring me down.
I said bring me down
Can't nothing,
Bring me down
Your love is too high,
Bring me down
Can't nothing,
Bring me down
I said

Because I’m happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you wanna do 
(*2)

Bring me down… can’t nothing…
Bring me down… your love is too high…
Bring me down… can’t nothing…
Bring me down, I said (let me tell you now)

Because I’m happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you wanna do

Because I’m happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you wanna do

Z resztą nie tylko ja mam od jakiegoś czasu bzika na punkcie tej piosenki. Na YouTube jest mnóstwo filmów z całego świata inspirowanych tym utworem ;-))) Ludzie w różnych nawet najbardziej odległych zakątkach świata okazują swoją radość i szczęście przez taniec i bycie razem ;-)) Można tak również znaleźć filmy z Polski ;-))) 



Źródło YouTube

     Pharell poszedł o krok, albo na wet mile dalej, od innych wykonawców ;-) Na stronie 24hoursofhappy.com zmontowane sekwencje tańca tworząc niekończący się 24 godzinny teledysk. Filmy pochodzą z całego świata. Już w tej chwili stronę odwiedziło 8,5 miliona ludzi i ta liczba stale rośnie. Mi szczególnie spodobał się tańczący kurczak w hipermarkecie ;-)) Nie mam możliwości, ani czasu, nawet chęci przesiedzieć przed ekranem 24 godziny, ale z tego co parę razy zobaczyłam jest to świetny pomysł. Strona ta jest dostępna jedynie na desktopy i tablety, niestety na urządzeniach typu smartfon ona nie działa. 

     Po takiej dawce "szczęścia" jesteśmy gotowi ruszać w świat. Zastrzyk pozytywnych myśli gwarantowany ;-)))

A Wy macie takie kawałki, które nastrajają Was pozytywnie na cały dzień ? Czego lubicie słuchać z rana?


Pozdrawiam
Miłego słuchania
k.smazik ;-)



wtorek, 18 marca 2014

Denko Luty 2014 - WŁOSY ;-)

Lutowe denko nie będzie zbyt obfite. Mało, ale konkretnie ;-)



Coś ciekawego na pewno się w nim znajdzie. Jest parę rzeczy do których z chęcią powrócę, parę jest porażek z którymi cieszę się, że się rozstaję.


Od czego zaczniemy ? Od włosowych kosmetyków ;-) jest ich najmniej bo tylko dwa. Czy jestem z nich zadowolona przekonajcie się sami  ;-) 
Miłego czytania ;-)


ISANA Trocken Shampoo - po naszemu suchy szampon z serii dostępnej w Rossmanie. Kolejna szansa dla tego typu produktu z mojej strony. Swoim działaniem ma nam ułatwiać życie. Czy to robi? Nie do końca jestem do tego przekonana. Szukam i szukam, sposobu na mniejsze przetłuszczanie się skalpu. Chciałabym chociaż na dzień lub dwa opóźnić konieczność mycia mojej łepetyny :-( bo mogłabym ten czas przeznaczyć na inne o wiele bardziej pożyteczne czynności ;-) Ten szampon nie jest jakiś strasznie zły. Ma odświeżyć włosy i to robi, sęk w tym, że u mnie ten efekt utrzymuje się na maximum 2 godziny. No to powiedzmy sobie szczerze gra nie jest warta świeczki ;-( Zapach jest znośny porównując z tymi wcześniejszymi przeze mnie testowanymi. Może z czasem wydawał mi się trochę zbyt męski. Ot taka łagodna woda kolońska, ale może tylko mi się tak wydawało ;-) Opakowanie 200g w cenie regularnej ok. 10 zł to też nic porażającego. Można go na być o wiele taniej na promocjach, których jak wiemy multum w Rossmanie. Jednak w przypadku moich mocno przetłuszczających się włosów takie opakowanie starczyło mi na ok. 6 razy. Wydajność porównując ze zwykłym szamponem bardzo niska.
Czytałam w recenzjach suchych szamponów, że mają one również unosić włosy u nasady. Niestety, nie widzę tego. Nie trafiłam też do tej pory na szampon, który nie bieliłby włosów. Fakt jedne robią to bardziej, drugie mniej, ale jednak zawsze jest to widoczne. Naprawdę sporo trzeba się natrudzić, aby go wyczesać z włosów. I nie jest no wcale kwestia ilości, bo taka sama sytuacja jest przy małej jak i dużej dawce produktu. Mam ciemne włosy więc szczególnie mi to doskwiera. Ale chyba najgorszą cechą szamponów suchych jest to, że włosy stają się bardzo suche i tępe w dotyku.
Jestem obecnie na etapie kończenia opakowania suchego szamponu Timotei. Na razie wrażenia są średnie, podobne do wcześniejszych. W zasadzie to pozostał mi do przetestowania już tylko ten z Batiste. Ale nie mam już chęci próbować dalej :-( Zraziłam się. Ocena:4/10


AVON Superfruit Souffle Yumberry & Yogurt - maseczka z woskownicy czerwonej i jogurt. Nazwa długaśna, a można przecież krócej - jogurt truskawkowy ;-). Mam takie wrażenie, nie wróć...miałam po każdorazowym otwarciu słoiczka. Normalnie gdyby to było faktycznie NATURALS ;-) to może nie wytrzymałabym i spróbowała. Zapach obłędny ;-) Nawet teraz, gdy słoik jest pusty nadal zapach jest wyraźny. Jeśli macie dobry wzrok to możecie dostrzec instrukcję obsługi  na zdjęciu ;-)



Dla mnie w 5 minut to działa raczej odżywka,a nie maska, ale to moje zdanie ;-) Po maskach spodziewam się większych efektów. Miękkich i odżywionych włosów o ujednoliconej strukturze. Dobrze nawilżonych i w ogóle cudów na kiju ;-) A tu mamy po prostu miękkie włosy, które łatwiej się rozczesuje i tyle. Szczerze mówiąc od tej konkretnej maski nie żądam nic więcej. To czego chce to dostaje, więc jestem z niej zadowolona. Od zadań specjalnych mam mocniejsze maski i olejki. Taki urok moich włosów, że do rozczesania potrzebują chemii.
To już nie pierwsza maska z Avonu w moim dorobku ;-) i pewnie nie ostatnia. Ocena: 8/10 Szału nie ma, ale warta wypróbowania.

I temat włosów uważam za wyczerpany :-) Co nas czeka w następnej kolejności...może makijaż, może pielęgnacja ;-)

Pozdrawiam
k.smazik ;-)






wtorek, 11 marca 2014

Odkryłam "Smak życia" ;-)))

     Cześć, ostatnio pochłonęło mnie czytanie kilku książek naraz ;-)  z tego względu powstały pewne zaległości ;-))) Teraz te zaległości należy nadrobić. Jakiś czas temu dostałam od przyjaciółki płytę do ręki z zaleceniem, że muszę koniecznie zobaczyć ten film. Ucieszyłam się, że gra w nim Audrey Tautou, bo ta aktorka wybiera różnorodne i ciekawe role i do tej pory nie zawiodłam się na filmach z jej udziałem ;-) A, że darowanemu...itd. to w weekend zasiadłam przed ekranem, aby go obejrzeć ;-)

 Więcej informacji: www.filmweb.pl/Smak.Zycia


      Obraz "Smak życia", bo o nim będzie mowa, powstał w 2002 roku pod okiem reżysera Cedrica Klapisch'a. Jest klasyfikowany do dramatu, romansu czy komedii. Po jego obejrzeniu jednak uważam, że przypisanie go do tylko jednego gatunku np. komedii jest błędem, właśnie z uwagi na zawartość w nim również tych różnych pierwiastków innych gatunków.

     Poznajemy głównego bohatera Xaviera (Romain Duris), gdy stara się podjąć pracę po zakończeniu studiów, jako urzędnik w strukturach Unii Europejskiej. Aby jednak do tego doszło musi podszkolić swój hiszpański i dzięki programowi Erasmus ląduje w Barcelonie pozostawiając w domu rodziców i dziewczynę grana właśnie przez Audrey Tautou. Na miejscu wynajmuje "apartament" wraz z 6 innymi lokatorami. Na ich przykładzie możemy zobaczyć jakie różnice narodowościowe prezentują bohaterowie. Wydaje się, że różni ich praktycznie wszystko. Mają inne doświadczenia i podejście do życia. Różne temperamenty sprawiają wrażenie, że jest to potencjalna mieszanka wybuchowa. Jednak takie założenie właśnie wskazuje jak bardzo są w nas zakorzenione schematy i stereotypy. Aż nad to dosadnym odzwierciedleniem takiej postawy jest brat jednej głównych bahaterek Wendy, który przyjeżdża do niej w odwiedziny. Nieświadomie, chcą się popisać wiedzą, odkrywa jak krzywdzące i całkowicie nieprawdziwe są niektóre z tych stereotypów. 

     Postać głównego bohatera zmusza również do refleksji nad tym czy robiąc to co robimy obecnie w życiu, pozostaliśmy wierni sobie i swoim marzeniom także tym z dzieciństwa. Czy bylibyśmy wstanie spojrzeć sobie w oczy, temu z przed lat ? Czy spodobał by mu się nasz obecny wygląd i to kim się staliśmy? Czy porzuciliśmy swoje ideały i pragnienia na rzecz owczego pędu za sukcesem i wpadliśmy po prostu w trybiki systemu?
Film może szczególnie spodobać się tym, którzy w życiu skorzystali z tego typu wymiany i stypendiów. Mogą tam znaleźć odniesienia może do siebie i swoich wspomnień. Cała reszta będzie się po prostu dobrze bawić, gdyż jest to bardzo wesoły i ciepły film. Szczerze opowiada o niesamowitym miejscu w którym znaleźli się ciekawi ludzie. A to z kolei powoduje, że fabuła tętni życiem. Polecam bo warto ;-)

Pozdrawiam
Miłego oglądania
k.smazik ;-)

Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...