wtorek, 20 stycznia 2015

Odkrycie roku 2014 cz.II - BATISTE ;-)

Cześć ;-)

     Jeśli przeglądaliście denkowe posty na moim blogu to już wiecie, że na szamponach suchych zjadłam zęby, jak mówi przysłowie ;-)  Przeszło ich kilka przez moje ręce i do tej pory nie byłam do końca zadowolona z żadnego. Do tej pory, bo od zeszłego roku już mam swój ideał.


BATISTE




     Ale za nim o nich, to dla tych co jeszcze nie wiedzą, bo np. nie musieli, krótko o tym z czym mamy do czynienia. 
Szampon suchy to tak naprawdę nie szampon, bo nie myje włosów ani naszego skalpu. Jest to preparat w spraju, który poprzez składniki które zawiera (np. talk) pochłania sebum z włosów, odświeżając je. To takie wyjście awaryjne, gdy nie mamy możliwości umyć głowy, a potrzebujemy szybkiej reanimacji naszej fryzury. Nie oszukujmy się nie mają one takiej mocy by zdziałać cuda z dwu- lub trzydniowymi, niemytymi włosami.

Ale wracając do powodu całego zamieszania czyli Batiste.




     W moje ręce wpadły aerosole bardziej przypominające lakier do włosów na pierwszy rzut oka, niż szampon. Opakowania normalne mają pojemność 200 ml, ale są jeszcze wersje mini 50 ml, których jeszcze nie miałam i raczej mi się do nich nie śpieszy. Duże wystarczyły mi na około 2-2,5 m-ca każdy. Staram się ich używać sporadycznie, bo po wcześniejszych doświadczeniach wiem, że ich nadużywanie prowadzi do  przesuszenia skóry głowy. Do wyboru mamy 4 wersje kolorystyczne, 10 wersji klasycznych o różnych zapachach i składach  oraz parę wersji mini.




     Ja skończyłam wersję Cherry i Tropical już jakiś czas temu i zawierały one talk. Więc jeśli przesadziłam z ilością i niedokładnie wyczesałam je, to mogłam uchodzić za córkę młynarza lub przedwcześnie siwiejąca dziewuchę. Obecnie mam do użytku wersję barwioną przeznaczoną dla brunetek, ale jest to wersja jaśniejsza. Jak widzicie na zdjęciu różnica jest kolosalna. Przy myciu głowy wygląda to trochę jakbym zmywała farbę, bo piana i woda też są zabarwiona na brązowo.




     Na opakowaniu możemy znaleźć informację w języku angielskim i naklejkę z polskim tłumaczeniem dla klienta.Więc wszystkie ważne informacje są jasne i czytelne. Użytkowanie tego kosmetyku jest bardzo proste. Jak głoszą napisy: po wstrząśnięciu puszki, rozpylamy preparat w miejscach które tego wymagają, pozostawiamy na 30 sekund, wmasowujemy palcami, a potem najlepiej szczotką wyczesujemy. Możemy już ułożyć naszą fryzurę jak zwykle. 
Fakt, jest to szczególnie wygodne w podróży, ale i w domu może się sprawdzić pomiędzy kolejnymi myciami. 






     Efekt końcowy to odświeżone, ożywione włosy. Niektóre z nich również widocznie odbijają włosy od nasady dodając fryzurze objętości. 
Myślę, że w najbliższym czasie nie będę już eksperymentować z tymi produktami. Jestem bardzo zadowolona z tego, zwłaszcza z tej wersji kolorystycznej, bo nie matowi aż tak włosów jak dwa pozostałe. Muszę jedynie pamiętać o umiarze. przy aplikacji najlepiej omijać skórę głowy, bo mogę ją przesuszyć. Trzymając się tych zasad wszystko będzie świetnie funkcjonować. Ten rok też będzie należał do tych szamponów suchych.

Jeśli macie jakieś doświadczenia z suchymi szamponami, napiszcie jak to u Was jest ;-)

Pozdrawiam
k.smazik ;-)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Organizacja kosmetyków ;-) GLAM CADDY

Cześć ;-)

     Nieład, rozgardiasz, nieporządek, zamęt, chaos, zamieszanie, dezorganizacja to synonimy słowa bałagan. Jeśli chodzi o kosmetyki to jest nim to słowo w zasadzie obce, bo od pewnego czasu panuje wśród nich ład i porządek. Wszystkie kosmetyki kolorowe mieszkają, jeśli można o nich tak powiedzieć, w kufrze gdzie nie zagraża im wilgoć, wysoka temperatura, kurz czy inne czynniki, które mogłyby zniszczyć ich trwałość i jakość. Jednak malując się przeważnie zostawiałam rzeczy na wierzchu, zapominając o reszcie. I te pozostawione rzeczy trochę wprowadzały zamęt na moim biurku lub toaletce. Zaczęłam szukać czegoś w czym mogłabym trzymać te kosmetyki, które używam na bieżąco i mieć do nich łatwy dostęp. Okazało się, że rozwiązań jest cała masa. Bardzo podobały mi się przezroczyste szuflady z pleksi, ale okazały się zbyt drogie. Rozmiary, które mnie interesowały musiałabym sprowadzić z zagranicy co dodatkowo podniosłoby ich cenę i mogło również narazić przesyłkę na uszkodzenia. Dlatego szukałam dalej. Kombinowałam z innymi pojemnikami z pleksi, ale ostatecznie stwierdziłam, że takie szuflady zajmują dużo miejsca na blacie i niezbyt pasują do pokoju i mebli. One bardziej pasują do mebli i wystroju w stylu IKEA, a u mnie jest zupełnie inaczej ;-) Szukając innych rozwiązań natrafiłam na zdjęcia stojaków obrotowych na kosmetyki na stronach azjatyckich. Zmieniłam wtedy cel poszukiwań z szuflad na obrotowy stojak. Po pewnym czasie natrafiłam na jednym z portali aukcyjnych 

ROTATING ORGANIZER - GlamCaddy




     Cena w porównaniu z tymi zagranicznymi była nieduża, bo ok. 60 zł. z przesyłką. Zważywszy, że pojedynczy moduł z szufladą z pleksi na eBay'u był w cenie ponad 200 zł to cena GlamCaddy była dla mnie o wiele bardziej przystępna ;-) Z tego co widziałam na zdjęciach i filmach w internecie wynika, że swego czasu była to rzecz dystrybuowana przez telewizyjne sklepy wysyłkowe. U nas na taki nie natrafiłam ;-)  Po otrzymaniu paczki znalazłam w niej pudło z 9 elementami i instrukcją składania ;-)




     Złożenie całości zajmuje dosłownie kilka minut i od razu możemy ładować nasze skarby do przegródek. Ja zakupiłam go z myślą o trzymaniu w nim kosmetyków, ale w internecie widziałam też opcje z lekami z domowej apteczki lub akcesoriami do szycia. 




    Stojak składa się z części górnej i dolnej. Podstawa jest obrotowa. Tak naprawdę lepiej pracuje, gdy stojak jest wypełniony. Na wierzchu w środkowej części mam dwie przegrody głębsze np. na pędzle, kredki itp. Dwie przegródki zamykane wieczkiem, które można zdemontować w razie potrzeby. Można w nich trzymać np. patyczki kosmetyczne. W środku stojaka znajduje się jedna długa szuflada. Mamy do niej dostęp z obu stron organizera, bez względu jak jest on ustawiony w danej chwili. Wysuwa się ona w jedną i w drugą stronę. Górna płyta podparta jest  czterema ściankami, które dodatkowo dzielą nam dolną powierzchnię. Bocznych ścian nie trzeba montować. Sprawdziłam stojak działa tak samo. Jednak cała konstrukcja jest wtedy bardziej stabilna. 

I tutaj postanowiłam zrobić mały test ;-) Producent obiecuje nam, że stojak pomieści 200 elementów. Dlatego z własnej ciekawości przygotowałam tyle "elementów".




Chciałam zrobić zdjęcie zbiorcze prezentujące wielkości opakowań i różnorodność kształtów, ale 200 sztuk nie mieściło mi się w żaden sposób w kadrze. 
W skrócie torba zawiera:
  • tusze do rzęs,
  • cienie pojedyncze,
  • palety cieni,
  • podkłady,
  • pudry sypkie i prasowane,
  • bronzery, rozświetlacz,
  • płyn micelarny mini,
  • woda termalna,
  • płyn do czyszczenia pędzli,
  • płyn do dezynfekcji,
  • cienie w kremie,
  • farbka do brwi,
  • cienie w kredce,
  • kredki do oczu,
  • kredki do ust,
  • akcesoria: pęseta, nożyczki, szpatułka, patyczki higieniczne,
  • korektory,
  • róże w kremie i w kamieniu,
  • bazy pod makijaż,
  • itp.

W pewnym momencie wydawało mi się, że nie uda mi się już tylu rzeczy zebrać, więc chyba nie jest ze mną tak źle ;-) 
Załadowanie kosmetyków trochę mi zajęto. Dopasowanie, upakowanie itp. Gdy już mi się to udało po dobrych kilku dziesięciu minutach to całość prezentował się tak: 





Niestety pozostało jeszcze to:




     Tych rzeczy już nie zmieściłam. Teoretycznie mogłabym wepchać jeszcze jakieś kredki lub cienie w kredce, gdybym takowe jeszcze miała i gdyby przegródka na tego typu rzeczy były w stanie jeszcze coś zmieścić, ale nie mogą. O pędzlach w ogóle już nie było mowy, bo dwie wnęki w pełni zawierały kredki, tusze i inne mazaki. Duża ilość małych przegródek na obręczy byłaby bardziej praktyczna, gdyby były one ciutkę szersze. Nie mieszczą się w nich np. słoiczki cieni w kremie. A mniejsze rzeczy jak wpadną do środka to ciężko je wyjąć. 
Ale podsumowując jest nieźle. Na prawdę spora część rzeczy również tych dużych jak palety czy pudry się mieszczą. Im mniejsze rzeczy tym łatwiej je dopasować i więcej ich mieści się w stojaku.

Ostatecznie stojak przyjął wygląd następujący:




Są to rzeczy, które używam na co dzień. Chce je mieć pod ręką bez konieczności ciągłego szperania w kufrze. Włożyłam też do stojaka produkty, które są na wykończeniu lub mają już krótszą datę ważności, a ciągle mogę je jeszcze używać. Gdy się skończy dokładam coś nowego z kuferka. ;-) Wszystko jest pod ręką i teraz nie muszę już zastanawiać się, gdzie to jest tylko od razu po to sięgam. Wszystko jest przejrzyste, mam do tego łatwy dostęp i nie marnuje się. 

     Jeśli szukacie takiego rozwiązania to polecam. Ten organizer jest ze mną od jakiś 6 miesięcy, więc już zdążyłam go dobrze przetestować. 
Przy sprzątaniu, gdy wyciągam wszystko żeby go umyć faktycznie widzę jak jest pojemny i ile tak naprawdę w nim się mieści. 

A Wy jakie macie patenty na przechowywanie podręcznych kosmetyków? 
Podzielcie się swoimi pomysłami, jeśli chcecie ;-) 
Chętnie o nich poczytam, a może ktoś się nimi zainspiruje. 

Pozdrawiam 
k.smazik ;-)

niedziela, 18 stycznia 2015

Odkrycie roku 2014 - ZIAJA MGIEŁKA ;-)

Cześć ;-)

     W minionym roku każda z nas coś odkryła. Nie jest to może znalezisko na miarę nagrody Nobla, ale na pewno ważne dla każdego z nas. Mogą one dotyczyć różnych dziedzin życia. Ja podzielę się moimi odkryciami kosmetycznymi z ubiegłego roku. Nie było ich wiele, ale pozwolę sobie omówić je każde z osobna i dokładniej ;-) 

Na pierwszy ogień idzie kosmetyk rodzimy, a mianowicie:

ZIAJA Liście zielonej oliwki
woda tonizująca z wit. C

 
 
Jak czytamy na ulotce i opakowaniu to:
" Delikatna mgiełka tonizująca. Do stosowania bezpośrednio na skórę lub przy użyciu płatków kosmetycznych. Daje uczucie świeżości. Idealna dla każdego rodzaju skóry. Nadaje się pod makijaż."

Mogę z czystym sumieniem potwierdzić, że zgadzam się z tym w 100%.
Ale zacznijmy od początku ...
 
 
 
 
     W moje ręce trafiło opakowanie 200ml o przyjemnym dla oka jasno zielonym kolorze. Wyposażone jest w naturalny atomizer z pompką. Opakowanie bardzo proste aczkolwiek efektowne i ładnie się prezentujące. 
Na pierwszy rzut oka, ot zwykła bezbarwna woda o bardzo przyjemnym, świeżym, zapachu. Trochę pomieszanie cytrusów, słodkości i zielonej herbaty. Bardzo specyficzny zapach. Odświeżający, relaksujący, nienachalny. Jednak to nie jest woda perfumowana i to wrażenie szybko znika, zapach ulatnia się. Po pierwszym użyciu WOW. Świetny atomizer. Faktycznie mgiełka, zbliżona w odczuciu do wody URIAGE, tylko że z zapachem. Fajnie - pomyślałam - nie trzeba ścierać chusteczką skóry po jej użyciu ;-)


 
 
Zaczęłam ja stosować w lecie. W ciągu dnia, wieczorami, w zasadzie kiedy tylko chciałam. Jak widzicie atomizer jest świetny, bo od tamtego czasu zużyłam może 1,5 cm z tego opakowania przy - podkreślam- codziennym stosowaniu. Wydajność będzie bardzo dobra, po 6 miesiącach dopiero tyle ;-)  Odkryłam też, że ma ona jeszcze jedno zastosowanie. Jako utrwalacz makijażu. Tak po jego wykonaniu spryskuję z odległości kilku centymetrów całość. Odniosłam wrażenie, że staje się on trwalszy. Skóra wolniej się przetłuszcza, a przy tym nie odczuwałam jej ściągnięcia. Mogą to powtarzać w ciągu dnia bez konieczności dokładania pudru, makijaż jest odświeżony i skóra lekko zostaje zmatowiona. Oprócz twarzy można ją też stosować na szyję i całe ciało. Może też służyć jako tonik po demakijażu.

Jeśli chodzi o skład to zawiera ona:
 
 
  • AQUA (Water) - rozpuszczalnik ;-)
  • PROPYLENE GLYCOL - "antywysychacz" kosmetyku przy ujściu butelki, konserwant,
  • PANTHENOL - humektant=antywysychacz, działa łagodząco na skórę
  • GLYCERIN - nawilżanie, humektant, konserwant,
  • POLYSORBATE 20 - emulgator O/W, umożliwia powstanie emulsji, zapobiega rozwarstwianiu
  • OLEA EUROPEA LEAF EXTRACT - ekstrakt z liścia zielonej oliwki
  • LECITHIN - emulgator, nawilżacz skóry
  • ASCORBYL PALMITATE - przeciwutleniacz, konserwant
  • ASCORBIC ACID - wit.C, antyoksydant, filtr UVA i UVB, konserwant naturalny,
  • DMDM HYDANTOIN - mocny konserwant o ograniczonym stosowaniu (max 0,6%)
  • SODIUM BENZOATE - konserwant, antybakteryjny środek
  • PERFUM - substancje zapachowe
  • LIMONENE - składnik kompozycji zapachowej, zapach cytrynowy, może uczulać
  • HEXYL CINNAMAL - składnik kompozycji zapachowej, może uczulać
  • BENZYL SALICYLATE -  składnik kompozycji zapachowej, może uczulać
  • BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL - składnik kompozycji zapachowej, może uczulać
  • CITRIC ACID - kwas cytrynowy, złuszczający, rozjaśnia skórę, stabilizator, regulator pH
 
     Oleuropeina zawarta w liściach zielonej oliwki to znany już składnik długowieczności. Drzewo dzięki niemu m.im. charakteryzuje się dużą odpornością na choroby i żywotnością. Ma też właściwości przeciwzapalne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. 
Skład jak widzicie powyżej nie jest idealny. W zasadzie można by powiedzieć, że to woda z konserwantami i perfumą. Ale moja skóra się przed nią nie buntuje. Po 6 miesiącach nie zauważam żadnych niepokojących zmian. Może też dlatego, że nie stosuję go zgodnie z przeznaczeniem, a na "zabezpieczoną" kilkoma warstwami kosmetyków skórę. Dla mnie jest OK.
 
Seria z liściem zielonej oliwki powstała z okazji 25-lecia firmy ZIAJA. W skład tej serii wchodzą również:
  • płyn dwufazowy do demakijażu oczu i ust,
  • peeling drobnoziarnisty do twarzy, ciała i dłoni,
  • skoncentrowany krem oliwkowy SPF20,
  • maska regenerująca,
  • maska oczyszczająco-ściągająca,
  • oliwka do mycia oczyszczająca do twarzy, ciała i dłoni,
  • dezodorant bez soli glinu.
 
 
 
     Wszystkie preparaty przetestowano dermatologicznie i alergologiczne jak głoszą napisy na opakowaniu. To pierwszy z moich trzech odkryć ubiegłego roku. Zobaczymy na jak długo wystarczy mi to opakowanie. Później będę musiała trochę poszukać nowego, bo pomimo dużej reklamy tej serii nie jest ona aż tak dostępna w drogeriach. ;-) Pożyjemy zobaczymy ;-)

A Wy znacie tą mgiełkę? Stosowałyście ją? Jakie macie opinie?

Pozdrawiam
k.smazik ;-)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

DENKO MAKIJAŻOWE - GRUDZIEŃ 2014:-)

Cześć ;-)

      Dzisiaj druga część denka ;-) Przyszedł czas na kosmetyki makijażowe i z nim bezpośrednio związane ;-) Więc zaczynamy od:






REFRESHING WET WIPES/ CLENIC ANTIBACTERIAL WET WIPES -  nawilżane chusteczki, odkażające, do demakijażu jak zwał tak zwał. Każda z nas miała już pewnie z nimi styczność. Mogą się różnie nazywać, ale mają jedno zadanie odświeżyć dłonie lub twarz. Ja poprzestaję jednak na dłoniach. Twarz jednak wole traktować innymi bardziej delikatnymi produktami. 

Takie chusteczki stosuje jednak codziennie w przeróżnych sytuacjach:
  • do oczyszczania dłoni ( mam paczkę zawsze w torebce) np. po tankowaniu na stacji,
  • przed jedzeniem np. na spacerze, wycieczce, w górach, 
  • do przecierania, odświeżania kosmetyków (cieni, pudrów, róży itp.)
  • szybkie oczyszczanie pędzli,
  • szybkich poprawek w makijażu (rozmazany tusz, osypane cienie itp.)
  • wycieranie blatu, gdy kosmetyki ulegną "wypadkowi",
  • itp.
Pewnie moglibyście podać jeszcze co najmniej kilka innych ich zastosowań. Nie mam konkretnie ulubionych. Głównie wybieram te na promocjach, najtańsze, bo i tak po jednym użyciu lądują w koszu, więc nie ma sensu przepłacać. Czasem po ich wyschnięciu używam ich jeszcze raz np. do mycia pieca i wtedy gdy już nie nadają się do niczego wyrzucam je. Ocena: 10/10 





 YVES ROCHER Volume Vertige - Tusz podkręcający rzęsy, przynajmniej tak to określił producent. Ja jednak odniosłam wrażenie, że poza dodaniem objętości czyli pogrubieniem rzęs to on nic innego nie robił. Patent tego konkretnego tuszu polegał na specjalnych pustych miejscach w szczoteczce pod silikonowymi włoskami. Ma to powodować, że za jednym razem nabierany odpowiednią ilość tuszu, aby pomalować oboje oczu bez koniecznego wkładania ponownego i wyciągania szczotki z opakowania. Przyznam, że pomysł mi się spodobał. Mniejsza częstotliwość otwierania, mniej powietrza dostaje się do środka, wolniejsze wysychanie, dłuższe zachowanie trwałości i właściwości, aż wreszcie jest to bardziej higieniczne. Wszystko przedstawia się pięknie, ale tylko w teorii. Tusz wystarczył mi na jakieś 5 miesięcy, bo zaczęłam go używać w sierpniu lub pod koniec tego miesiąca. Więc to taki optymalny czas jak na tusz, zwykły tusz. Teoria o dłuższej trwałości została obalona. Teraz jest on po prostu zaschnięty. Co do szczotki to bardzo trudno nałożyć nią odpowiednią ilość, łatwo z nią przesadzić. Zwłaszcza, gdy zaczynamy opakowanie. Gdzieś w połowie opakowania zaczynamy go dopiero nabierać w odpowiedniej ilości. Normalne dla mnie stało się użycie dodatkowej szczoteczki z innego tuszu, którą zbierałam nadmiar i rozczesywałam sklejone rzęsy. Tak, silikonowa szczoteczka w moim przypadku w kilku ruchach z kilkudziesięciu rzęs robi raptem kilka sztuk. Ja z pewnością już do tego tuszu nie wrócę. Ale pewnie znajdą się amatorki na ten tusz, bo silikonowe szczoteczki wielu dziewczyną przypadły już do gustu. U mnie się ona nie sprawdza i dostaje ocenę: 0/10.




WIBO Eyebrow Stylist - produkt do brwi prawie za darmoszkę ;-). Cena regularna to ok. 10zł. Przyznacie, że to mało w stosunku do podobnych rzeczy z  Benefit, Bobbie Brown itp. które już liczymy w setkach złotych. To opakowanie mam bardzo długo, bo ok. roku. Stosowany i wymęczony w codziennym użyciu. Najszybszy sposób podkreślenia i uporządkowania niesfornych brwi jaki znam. Jedyny minus to, że występuje tylko w jednym kolorze, to blondynkom i brunetkom może sprawiać problem. Dla mnie idealny ! Teraz mam coś podobnego z Make Up Revolution. Zobaczymy jak się spisze. Jeśli polegnie to mam do czego wrócić. Ocena:10/10 ;-)




GOLDEN ROSE Kajal Stick Midnight Black - raczej rzadko zdarzają mi się kosmetyczne pomyłki zakupowe. jak się zastanowić to na tyle rzeczy, które przeszły przez moje ręce to bardzo mało. Jednak wyjątek potwierdza regułę, a jest nią ten kajal. Pasuje mi w nim jedynie kolor i konsystencja, bo w kontakcie ze skórą robi się masełkowy. Łatwo nim zrobić makijaż np. w stylu bollywood lub smoky. I na tym moje dobre wrażenie się kończy.Nie jest on wodoodporny, więc przy każdej nawet małej manipulacji przy oku rozmazuje się. Miś Panda w ciągu kilku sekund gwarantowany. Po otwarciu zawartość wypadła mi z opakowania. Wyglądała na nieco przesuszoną. Próby umiejscowienia go z powrotem na miejscu nie powiodły się . Wkład wylatywał przy każdym otwarciu. Ale najgorsze to uczulenie. Nawet niewielka ilość dyskwalifikowała go z użytku. Oczy czerwone jakbym przepłakała całą noc, piekące. Niestety idzie do kosza. Ocena: 2/10 Punkty honorowe za naprawdę ładny efekt wizualny i możliwości zastosowania, ale nie u mnie.




PAT & RUB Lips - niestety mój niewypał w moim przypadku. Nie pamiętam jak trafił w moje ręce. Przeglądałam zamówienia, ale nie znalazłam informacji. Moja wersja była grejpfrutowa. Nie ma składników barwiących. Początkowo bardzo przyjemnie pachniała cytrusami. Niestety po krótkim czasie zapach zupełnie się ulotnił, tak jak kolor. Osobiście nie przepadam za balsamami w słoiku, bo trzeba je nabierać paluchami,a nigdy nie ma gwarancji co z nimi do balsamu wpakuje. Dlatego balsam teraz pachnie nieprzyjemnie i zmienił konsystencje na tłustą, mazistą. Ląduje w koszu. Ocena: 0/10 nie lubię, nie kupię ponownie ;-) 




ESSENCE Better Than Gel Nails Top Sealer - to lakier nawierzchniowy to najdłużej stosowany przeze mnie top coat. Stanowi on element zestawu do french manicure. Bardzo, bardzo wydajny. Stosowałam go za każdym razem, gdy malowałam paznokcie. Efekt końcowy to grubsza, lśniąca płytka paznokcia. Lakier wytrzymywał dzięki niemu nawet do 10 dni w stanie nadającym się do pokazywania publicznego. Nie wiem czy jest jeszcze dostępny, ale jeśli tak to jak skończę obecny top coat znowu go kupię ;-) Ocena: 10/10




LUMENE Natural Code Shine & Redness Eliminator - po naszemu eliminator zaczerwienień połysku. Byłoby dalej fajnie, gdyby Bozia dała więcej gracji. Feralny upadek i po kosmetyku. Puder ten, prasowany, był tak miałki, że nie było możliwości zebrać go z ziemi inaczej jak tylko odkurzaczem. I tak po dwóch tygodniach całkiem dobrze zapowiadającej się współpracy pozostałam z samym pudełkiem. To co było przyczyną niemożliwości zebrania kosmetyku z podłogi w momencie stosowania było jego wielką zaletą. Pod palcami był on tak miałki i przyjemny, że na skórze nosiło się go komfortowo. Bo był prawie nie wyczuwalny składał się z dwóch kolorów: bardzo jasnego beżu, transparentnego na skórze i drugiej części o zielono pistacjowym mlecznym odcieniu. Musiałam się nauczyć go nabierać i dobrać odpowiednio miękki pędzel. Ale gdy to już zrobiłam w kont poszły bazy przeciw zaczerwienieniom i inne pudry matujące. Efekt utrzymywał się kilka godzin, a i nałożenie kolejnej warstwy w ciągu dnia nie stanowiło problemu i całość nadal była bardzo naturalna. Szczególnie dobrze współdziałał z kremem CC. Do tego opakowania można również dokupić sobie lusterko i wmontować w nie tworząc w ten sposób całkiem fajną puderniczkę. Jak tylko go zlokalizują, a nie jest to takie łatwe to kupię znowu. Ocena:10/10




CELIA Nude pomadko-błyszczyk - 602 - to już moja ostatnia pomadka tego typu z Celii. O jej atutach napisałam tutaj. Nic z tego się nie zmieniło. Dalej je sobie chwalę. Na razie mam inne pomadki do zużycia , ale gdy będę miała jakąś dokupić to pewnie będą to właśnie te. Ocena:10/10






EINSTEIN Lip Therapy - balsam do ust nawilżająco-regenerujący. Producent Einstein Cosmetics Inc.Los Angeles, ale jeśli się zagłębić i odkleić etykietę Made In Taiwan. Szczerze mówiąc nie znam tej firmy. Tak trochę dziwnie mi się zrobiło oglądając te opisy na opakowaniu. Po wzięciu tego balsamu do rąk, a dostałam go jako gratis do zamówienia w jednej z drogerii internetowych, odczułam już pierwszy dyskomfort. Coś, a raczej składniki oleiste z balsamu "wypociły się" i cały słoik był nimi oblepiony. Dobrze, że w przesyłce każdy kosmetyk jest pakowany osobno w folię i nic się nie zniszczyło. Po otwarciu mój szok się pogłębił, bo wyglądało jakby brakowało dwie trzecie zawartości słoiczka. A reszta, która pozostała była widocznie wodnista i zawierała dziwne żółte grudki. Do tego zapach nie zachęcał do użycia. No cóż, idzie do kosza nie będę ryzykować. Może odzyskam słoiczek i zagospodaruje go na coś innego. Pierwszy raz mi się zdarzyła taka sytuacja. Nie wiem co o tym myśleć. Z komentarzy na stronie sklepu nie tylko ja miałam takie odczucie. Przy czym te opinie w żaden sposób nie zostały skomentowane przez administratora sklepu. Dziwne. ja w każdym razie nie polecam tego kosmetyku, gdybyście kiedykolwiek na niego trafili. Ocena:0/10

UUUUUUffffffff koniec ;-) Ale tego tym razem było. Gratulacje do wszystkich wytrwałych ;-)

Pierwszą część znajdziecie tu ;-)



Jestem ciekawa Waszej opinii ;-) 
Może moje porażki to Wasze ulubione kosmetyki 
i macie na nie swoje sposoby? 
Podzielcie się nimi ;-)


Pozdrawiam
k.smazik:-)

niedziela, 4 stycznia 2015

Taki sobie miś...MIŚ PADDINGTON ;-)

Cześć ;-)

     Nie jesteście czasem zazdrośni o to, że w czasach waszego dzieciństwa nie było aż tak fajnych i efektownych bohaterów filmowych. Bo i umiejętności i możliwości filmowców były zupełnie inne. Teraz można "ożywić" na ekranie praktycznie wszystko i wszystkich.

Dlatego też z wielką ciekawością wybrałam się do kina na: 

PADDINGTON



     Historię o misiu, który pochodzi z dzikich ostępów Peru. Gdy jego świat dosłownie legł w gruzach misiek udaje się w jedynie, wydawało by się, słusznym kierunku, a mianowicie do Londynu. Na dworcu spotyka go rodzina Brownów. Oni nadają mu to niespotykane imię. Ich dzieci Jonatan i Judyta początkowo nieufne z czasem zaprzyjaźniają się z misiem. Paddington w całej swej dobroci i uprzejmości jest trochę naiwny, przez co pakuje się w różne przezabawne sytuacje.

     Miś Paddington tak naprawdę nie spadł filmowcom z nieba, a jest kolejną adaptacją książki Michaela Banda. Pierwsza ukazała się w Anglii w 1958 roku, w Polsce 1971 roku i miała tytuł "Miś zwany Paddington".
Powstało 14 książek, oprócz nich seriale rysunkowe, audiobooki i teraz film kinowy. Pewnie musiały Wam się też rzucić w oczy charakterystyczne maskotki ubrane w niebieskie, bądź granatowe palto zapinane na drewniane troczki i czerwony kapelusz. W ręku miśka tkwi przeważnie walizka lub aktówka zależy od wersji. Tak, tak to właśnie jest Paddington. 

     Film jest świetny. Nie wiem kto w kinie śmiał się głośniej dzieci czy dorośli, bo każdy znajdzie w tym filmie chwilę i inny zabawny moment dla siebie. Jeszcze długo, długo po seansie rozmowy toczyły się wokół zabawnego misia. Ja już wiem co kupię moim bratanicą na urodziny - książki i może film o Paddingtonie. Polecam, to koniecznie trzeba zobaczyć.

Może i Wy zachorujecie  na marmoladocholizm, a z pewnością na paddingtonocholizm ;-)
TAK JAK MY!!!!

Pozdrawiam
k.smazik ;-)

sobota, 3 stycznia 2015

DENKO PIELĘGNACYJNE - GRUDZIEŃ 2014 ;-)

Cześć ;-)

     Porządki przedświateczne zmusiły mnie do wcześniejszego przygotowania denka i pozbycia się już pustych opakowań oraz kosmetyków, które okazały się być jedną wielką pomyłką. No cóż nie będę ich przecież trzymać dla przyszłych pokoleń ;-) Znalazłam również kilka zaczętych kosmetyków, które właśnie udało mi się skończyć.




      Trochę tego wyszło, dużo więcej niż się spodziewałam. Podzielę więc post na dwie części ;-) Rozpoczniemy od pielęgnacji ;-) Kilka ciekawych i mogę powiedzieć ulubionych rzeczy oraz kilka kompletnych bubli ;-) To zapraszam i miłego czytania ;-)



ALTERRA Mydło w kostce o zapachu drzewa sandałowego - za co lubię mydła Alterra ? przede wszystkim za to, że nie wysuszają skóry przy dłuższym stosowaniu. Powiecie, że mydła w kostce tego nie robią, ale te inne bardziej perfumowane tak u mnie działały. Mydła Alterra mają łagodne składy. Ten konkretny zawiera ekstrakt z drzewa sandałowego. Ma przyjemny zapach. Jest on wyczuwalny, ale nie przeszkadza i nie drażni. Po zastosowaniu skóra nie jest ściągnięta, wysuszona. Gdy coś podaje palcami do ust nie wyczuwam sztucznego chemicznego zapachu, który często ma wpływ na smak jedzonych rzeczy. Cena jest przystępna, a wydajność w stosunku do innych mydeł w kostkach jest również zaletą. mamy kilka wersji zapachowych, ale ja szczególnie lubię tą oraz wersję konwaliową. ocena: 10/10


BIODERMA Hydrabio H2O 205ml - nawilżający płyn micelarny to mój obecnie ulubiony preparat do zmywania oczu. Napiszę o nim więcej tutaj. Zaczęłam drugie opakowanie i dalej jestem pod wrażeniem. A wydajność? Inne płyny do demakijażu oczu wykańczałam w ciągu miesiąca, a tu od lipca do teraz mogłam stosować to samo opakowanie. Około pół roku - świetny wynik. Będę się rozglądać za nowymi promocjami 1+1 gratis i na pewno kupię znowu, bo u mnie sprawdza się ona bardzo dobrze. Nie podrażnia oczu i usuwa praktycznie każdy makijaż, nawet ten wodoodporny. Ocena: 10/10




TANGLE TEEZER Szczotka - w denku ląduje opakowanie po wersji Salon Elite. Sama szczotka nie przypadła mi do gustu. Rok poszukiwań zastosowania dla niej i ostatecznie pozostane przy nakładaniu nią maseczek lub olejów na włosy, choć i to jest dość trudne, bo ślizga się w dłoni. Zawsze mogę ją podarować mojemu psiakowi ;-) Ale on zdecydowanie jest na bakier, nawet ze swoimi psimi szczotkami ;-) Więcej o moich wrażeniach z tego roku z TT będziecie mogli przeczytać tutaj  (ale za jakiś czas bo post jest w trakcie przygotowań ;-)). Ocena: 0/10




HEALING CATZY Ziołowy Szampon Przeciwłupieżowy - miałam nadzieję, że ten szampon pomoże mi w moich chwilowych problemach, ale nie udało się. Zachęcona dobrymi opiniami zakupiłam go w aptece. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się składowi okazało się, że jeśli zabrać z niego ekstrakty z brzozy, rumianku i pokrzywy, będzie on łudząco przypominał skład Head & Shouders, a ten na mnie w ogóle nie działa. Szampon dobrze się pieni i oczyszcza włosy, ale to wszystko. Nie zauważyłam, aby skóra głowy poprawiła się. Miałam większe oczekiwania co do niego, a okazała się przeciętny. Ocena: 0/10




LOMILOMI Aceroal Maseczka do twarzy - odżywcza, regenerująca maseczka. Obietnice producenta to ochrona przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, zapobieganie uszkodzeniom, łagodzenie stanów zapalnych. maseczka jest w postaci fizelinowego płata nasączonego żelową esencją. Pozostawiłam ją na 30 minut na twarzy, zgodnie z instrukcją. Początkowy chłód, muszę przyznać działał niesamowicie relaksująco. Jest to jedna z bardziej przyjemnych i rozluźniających typów maseczek. Zapach jest słodki, delikatny, nie duszący. Skóra po upływie czasu i wmasowaniu reszty esencji była bardzo mocno nawilżona, praktycznie zniknęły suche skórki z czoła. Skóra była lekko napięta, ale w bardzo przyjemny sposób. Bardziej bym powiedziała, że jędrna i elastyczna niż napięta. Lekko się zaczerwieniła, ale to zniknęło w ciągu kilku kolejnych minut. Nawilżenie i odżywienie utrzymywało się przez kolejne 3 dni, później skóra zaczęła wracać do stanu poprzedniego. Makijaż w tych dniach trzymał się dobrze, więc maseczka nie pozostawia tłustej żelowej powłoki na skórze tak jak niektóre kosmetyki tego typu. Podkład dobrze się rozprowadzał i nie ważył sie w ciągu dnia. Jestem zadowolona i pewnie kupię ponownie ;-) Do wyboru jest jeszcze co najmniej 7 rodzai, więc jest z czego wybierać. Ocena: 10/10



 
PAT & RUB EkoAmpułka 3/4/5 - dla mnie trzej muszkieterowie ;-) Mogłabym powiedzieć nawet "mój niezbędnik", gdyby nie cena. Zakupiłam je korzystając z kumulacji rabatów których udziela firma na swojej stronie internetowej. Ja kupiłam je dość dawno. Stosowałam je jako serum pod krem lub maseczki, więc starczyły mi na bardzo długo. zapachy mają dość specyficzne, bo ziołowe. konsystencja żelową (glutowatą ;-). Bogate w naturalne składniki. Łagodziły i ratowały moją skórę nie raz. Ampułka 3 dla cery naczynkowej, ampulka 4 dla cery trądzikowej i ampułki 5 pod oczy. Zwłaszcza ta ostatnia świetnie sprawdzała się pod oczy po zarwanej nocy ;-) Składu nie będę opisywać, bo za dużo by to zajęło. Znajdziecie, je tutaj.  nie ma się tu do czego przyczepić ;-) Jedynie wolałabym pipetę zamiast pompki w 5, tak jak w pozostałych. Jest dla mnie bardziej wygodna. Szklane grube opakowanie może być uciążliwe w bagażu, ale mi tez to nie przeszkadza. Wszystkie trzy ampułki oczywiście dostaja ocenę 10/10. Jak tylko będą miały cenę do przejścia dla mnie znowu się w nie zaopatrzę i wtedy zrobię dokładną recenzję ;-)

 


SYLVECO Lekki krem rokitnikowy - z tą firmą zetknęłam się przy okazji kremu pod oczy z bławatkiem i lekkiego kremu brzozowego. Rokitnik miał stanowić ich uzupełnienie i jako krem bogatszy miał stać się kosmetykiem na noc. Ostatecznie zużyłam go jako krem na dekolt. Nie byłam wstanie znieśc tego zapachu. Bogaty skład: alantoina, aloes, mydlnica, brzoza i przede wszystkim rokitnik sprawiały, że skóra stawała się przyjemnie miękka i elastyczna, uspokojona, mniej zaczerwienina. Gdyby nie ten zapach to byłby idealny. Jeśli ktoś lubi takie zapachy, bo jest on dość specyficzny, to polecam. Bo warto ;-) Ocena: 9/10. Pozostawie sobie opakowanie przyda sie na inne kremy ;-)




ERIS PHARMACERIS N Active Capilaril Forte - tu pojawiają się aż dwa opakowania. Pierwsze zaczęłam w połowie listopada i skończyłam w grudniu, a po drugie sięgnęłam w ciągu ostatnich dni. Bardzo fajny krem do cery naczynkowej. Zawiera wosk z oliwek, D-panthenol, olej Canola oraz diosminę i hesperydynę. Wyraźnie zauważyłam i nie tylko ja, że moja cera znacznie sie wyciszyła. Rumieńce, naczynka widoczne szczególnie na nanosie i policzkach zaczęły się wyciszać i zmnijeszyły się. Krem ma lekko żółtawy kolor. Bardzo dobrze się rozprowadza i wchłania. Spokojnie sprawdzał się pod makijaż, więc widzicie, że u mnie zdobył same plusy. Jedno tylko co można by poprawić to jednak pojemność, bo 30ml to trochę za mało jak na krem do stosowania dwa razy na dobę. Ocena:9/10




OEPAROL Hydrosense - krem nawilżający intensywnie. Przeznaczony do skóry normalnej i mieszanej. Ja nie odczuwałam go jako krem lekki, a bardziej półtłusty, bogaty. Stąd stosowałam go na noc, bo na dzień, a zwłaszcza pod makijażu u mnie się nie sprawdzał. Pozostawiał specyficzny film na skórze, który nie współdziałał z podkładami. Za to sprawdzał się na chłodniejsze zimowe dni bez makijażu, pomimo swojego nawilżającego działania chronił przed podrażnieniami skóry chłodnym powietrzem. Ogólnie podsumowując to mogę powiedzieć, że byłam z niego zadowolona. Największą przeszkodą w ponownym zakupie jest dla mnie zapach tego produktu, który stanowczo jest zbyt mocny jak na tego typu kosmetyk. Od początku przyprawiał mnie o ciągłe łzawienie oczu, dlatego zostawiłam go sobie na noc. Ocena: 7/10 W cenie 20 paru złotych dostałam całkiem dobry krem. Skóra jest po nim miękka i faktycznie dobrze nawilżona.

Trochę tego dużo ;-) Mieliście którąś z tych kosmetyków ? Może macie jakies patenty na nie? Podzielcie się wiedzią ;-)

Pozdrawiam
k.smazik ;-)  

piątek, 2 stycznia 2015

Wehikuł Czasu - 21 Trójkowy Top Wszech Czasów ;-))

Cześć ;-)

     Od kilku lat coraz mniej śniegu mamy nieszczęście oglądać za oknem w okolicach Świąt i Nowego Roku. Piszę "nieszczęście", bo śmiało mogę zaliczyć się do osób lubiących, nie wróć...kochających narty ;-);-) Niestety z roku na rok, systematycznie możliwość uprawiania tego sportu w mojej okolicy maleje. Dlatego też nie mogąc udać się w Nowy Rok na stok narciarski musiałam poszukać alternatywy na ten czas.;-)

      Z pomocą przyszła mi Trójka. Słuchaniem tej stacji zarazili mnie bracia i śmiało to mogę powiedzieć, jej zawdzięczam znajomość różnorodnej muzyki współczesnej i nie tylko.

Jak co roku w 2 stycznia możemy w Trójce wysłuchać kolejnego notowania Topu Wszech Czasów.  Ten wczorajszy to już 21. Oddaliśmy, słuchacze Trójki, prawie 26000 głosów, jak usłyszeliśmy w trakcie programu. 
Od 1994 r. na przełomie roku wybieramy utwory wszech czasów z pośród polskich i zagranicznych wykonawców. Mogliśmy wybrać aż lub tylko 50 utworów do 30 grudnia do południa.Podsumowanie jak zwykle przedstawili redaktorzy Marek Niedźwiecki, Piotr Metz, Piotr Stelmach.
Zabrakło tym razem redaktora Piotra Barona, który zaniemógł na tę okoliczność. Ale podejrzewam, że nadrobi swoją nieobecność na Polskim Topie Wszech Czasów, który zbliża się wielkimi krokami. 

A tegoroczne notowanie wyglądało tak:

100. Czesław Niemen SEN O WARSZAWIE
99. Kazik 12 GROSZY
98. Gotye feat. Kimbra SOMEBODY THAT I USED TO KNOW 
97. Pink Floyd MONEY
96. Metallica ENTER SANDMAN
95.The Doors  LIGHT MY FIRE
94. The Cure LULLABY 
93. The Police ROXANNE
92. Dire Straits  PRIVATE INVESTIGATIONS
91.Red Hot Chili Peppers  UNDER THE BRIDGE
90. Led Zeppelin SINCE I’VE BEEN LOVING YOU
89. Sting  ENGLISHMAN IN NEW YORK
88. Procol Harum A WHITER SHADE OF PALE 
87. Kult DO ANI
86.The Beatles  LET IT BE
85.Pearl Jam  CRAZY MARY
84. Dżem WEHIKUŁ CZASU
83. Uriah Heep JULY MORNING 
82. Queen  INNUENDO
81. Pearl Jam JEREMY
80. Red Hot Chili Peppers  CALIFORNICATION
79. Myslovitz DŁUGOŚĆ DŹWIĘKU SAMOTNOŚCI
78. The Police  EVERY BREATH YOU TAKE
77.Budka Suflera  JOLKA, JOLKA PAMIĘTASZ
76.Bob Marley & The Wailers  NO WOMAN, NO CRY 
75. Prince And The Revolution PURPLE RAIN 
74. Depeche Mode PERSONAL JESUS
73. Michael Jackson BILLIE JEAN
72. Iggy Pop THE PASSENGER 
71. Eric Clapton LAYLA (unplugged)
70. Black Sabbath IRON MAN
69.Radiohead  CREEP
68. The Moody Blues NIGHTS IN WHITE SATIN 
67. Aya RL  SKÓRA
66.Peter Gabriel And Kate Bush  DON’T GIVE UP
65.Iron Maiden  FEAR OF THE DARK 
64.Joy Division  LOVE WILL TEAR US APART 
63. AC/DC  THUNDERSTRUCK 
62. Metallica  MASTER OF PUPPETS
61.The Rolling Stones ANGIE
60. Eric Clapton TEARS IN HEAVEN
59.Adele  SOMEONE LIKE YOU (live)
58.Dire Straits & Sting  MONEY FOR NOTHING
57. Sinéad O’Connor  NOTHING COMPARES 2 U
56.Queen  THE SHOW MUST GO ON
55. Bob Dylan KNOCKIN’ ON HEAVEN’S DOOR
54. Marek Grechuta & Anawa DNI, KTÓRYCH NIE ZNAMY 
53. Bruce Springsteen  STREETS OF PHILADELPHIA
52. Metallica  THE UNFORGIVEN
51.The Doors  THE END
50. U2 WITH OR WITHOUT YOU
49. The Jimi Hendrix Experience HEY JOE 
48. Sztywny Pal Azji WIEŻA RADOŚCI, WIEŻA SAMOTNOŚCI
47. Deep Purple  PERFECT STRANGERS
46.R.E.M.  LOSING MY RELIGION
45. Simon & Garfunkel THE SOUND OF SILENCE 
44.Louis Armstrong  WHAT A WONDERFUL WORLD
43. Pink Floyd TIME
42. TSA 51 
41. Pink Floyd ANOTHER BRICK IN THE WALL, PART II
40. Depeche Mode  ENJOY THE SILENCE
39. The Beatles HEY JUDE
38. Metallica ONE
37. Led Zeppelin WHOLE LOTTA LOVE
36.Kult  ARAHJA
35. Kult POLSKA
34. Omega GYÖNGYHAJÚ LÁNY (DZIEWCZYNA O PERŁOWYCH WŁOSACH)
33. Genesis MAMA
32. U2 ONE
31. Pink Floyd HEY YOU
30.The Cranberries  ZOMBIE 
29.Deep Purple  SMOKE ON THE WATER 
28.Pink Floyd  COMFORTABLY NUMB
27.Dire Straits  SULTANS OF SWING
26. Obywatel G.C. NIE PYTAJ O POLSKĘ
25. AC/DC HIGHWAY TO HELL 
24. Republika BIAŁA FLAGA
23. Eagles HOTEL CALIFORNIA
22. Marillion KAYLEIGH
21. Perfect AUTOBIOGRAFIA
20.Dżem  LIST DO M.
19.The Beatles  YESTERDAY
18. The Animals  THE HOUSE OF THE RISING SUN
17.Pink Floyd  HIGH HOPES
16. Guns N’ Roses NOVEMBER RAIN 
15.Pink Floyd  SHINE ON YOU CRAZY DIAMOND
14.Led Zeppelin  KASHMIR
13.Czesław Niemen DZIWNY JEST TEN ŚWIAT
12.Nirvana  SMELLS LIKE TEEN SPIRIT
11.Black Sabbath  PARANOID
10. Metallica NOTHING ELSE MATTERS
9. John Lennon  IMAGINE
8. King Crimson EPITAPH
7. Pink Floyd WISH YOU WERE HERE
6.The Doors  RIDERS ON THE STORM
5. Queen BOHEMIAN RHAPSODY
4.Deep Purple   CHILD IN TIME 
3. Archive  AGAIN
2. Led Zeppelin STAIRWAY TO HEAVEN
 
1.Dire Straits   BROTHERS IN ARMS
                                       
 Źródło: YouTube



Jak widać fani Dire Straits byli kolejny raz najbardziej skuteczni i usatysfakcjonowani. Mnie podobała się najbardziej atmosfera jaka towarzyszy topowi. To czasami tak jakby przenieść się w czasie, choć mówi się że to niemożliwe. Ludzie dzwonili, pisali maile, posty na facebooku z czym im się dany utwór kojarzy, czy towarzyszył jakimś szczególnym wydarzeniom w ich życia, osobom lub bliskim. Dużo uczuć, wzruszeń i wspomnień. Czyli tego wszystkiego co łączy się nieodzownie z muzyką. Pięknie było ;-)    








A Wy jak spędziliście pierwszy dzień Nowego Roku ;-) Mam nadzieję, że równie udanie ;-)) 
 
      








   






































































































































Pozdrawiam 


k.smazik ;-)









































































































































































































































































Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...