sobota, 2 kwietnia 2016

SLEEK reorganizacja ;-)

Cześć ;-)


    Robiąc porządki przedświąteczne lub z każdego innego dobrego powodu często odkrywamy jak wiele rzeczy posiadamy. Leżą one bezużytecznie porastając kurzem, czkając na lepsze czasy. Próbując zorganizować przestrzeń wokół siebie musimy podejmować trudne decyzje o pozbyciu się niektórych rzeczy. Możemy ulec szałowi sprzątania i bez wyrzutów sumienia pozbyć się zbędnych przedmiotów. Jednak często odzywa się w nas wewnętrzny "chomik" i przekonuje, że może się to jeszcze przydać albo nie nadeszła jeszcze odpowiednia chwila dla niej i może jeszcze warto poczekać. Często taka chwila nigdy nie nadchodzi, a my brodzimy w rzeczach zbędnych po kolana. 
    Ja jestem na etapie organizowania się i uczenia trudnej sztuki nie gromadzenia w okół siebie przedmiotów rzekomo niezbędnych. Nie jest to takie proste gdy mieszka się w domu, bo mniejsze mieszkanie samo w sobie wymusza na nas bardziej praktyczne myślenie i ograniczenie przedmiotów do minimum. Po porządkach w mieszkaniu przyszedł czas na reorganizację moich kosmetyków. 


    Tym razem szczególnie w oczy rzuciły mi się paletki Sleek'a. Trochę się ich nazbierało. ;-) Wiecie jak to jest, każda kolejna wydaje się ta jedyna i niezbędna, bez której nie możesz się obejść. Potem okazuje się, że macie też takie inne podobne i o tej zapominacie ;-). Taka prawda.


Jak widzicie powyżej uzbierałam ich sześć :
  • Sleek i-Divine Au Naturel
  • Sleek i-Divine Ultra Mattes - Darks
  • Sleek i-Divine Sunset Palette
  • Sleek i-Divine Storm Palette
  • Sleek i-Divine Oh So Special Palette
  • Sleek i-Divine Vintage Romance
    Wszystkie piękne i wszystkie niezwykle potrzebne ;-) I tu słychać gromki śmiech ;-) To się leczy kobieto ;-) Tak, tak wiem to już pogranicze "nałogu kosmetycznego" ;-) Ale ogarniam to więc nie jest źle ;-)

    Palety Sleek kupowałam głównie z uwagi na cienie matowe. Nomen omen ostatnia zakupiona była Ultra Mattes z samymi matami. Producent długo dochodził do tego, że taka paleta jest nam potrzebna ;-). Znalezienie tego typu palety jeszcze rok temu było praktycznie niemożliwe, bo nie było takich w ofercie żadnej firmy.
Cienie zachowują bardzo dobrą, a nawet powiedziałabym wysoką jakość przy stosunkowo niskiej cenie. Paletę z cieniami takiej jakości za ok.39 zł trudno znaleźć. To prawda, trzeba się nauczyć z nimi obchodzić. Zwłaszcza z tymi zawierającymi drobinki, ale nie są one bardziej kłopotliwe niż podobne formuły innych producentów. Wszystkie bez wyjątku są świetnie napigmentowane, tzn że nawet niewielką ilością można uzyskać wyrazisty makijaż oczu. Nie blakną i nie zmieniają swojego odcienia podczas noszenia w ciągu dnia. Nałożone na bazę są praktycznie nie do zdarcia. 
Paletki skomponowane w ten sposób, że wykonasz nimi każdy makijaż. Od dziennego po bardziej wyrafinowany wieczorowy. Każda paleta zawiera 12 cieni. W przewadze są cienie opalizujące, brokatowe, perłowe, satynowe. Maty są w mniejszości, ale z tych 6 paletek uzbierało się ich całkiem sporo i w ciekawych odcieniach, które na pewno wykorzystam. 


    W mojej ulubionej drogerii internetowe e-kobieca pokazały się palety. Duże palety. Konkretnie chodziło o widoczną na zdjęciu MELKIOR Professional paleta magnetyczna na 24 cienie. Palete nie jest tania, bo ok. 63 zł. Nie jest to mało zważywszy na to z czego jest wykonana. Tektura, plastik to nie jest materiał wysokich lotów. Jednak inne palety np. Z-Palette potrafią kosztować o wiele więcej. A tańsze palety plastikowe są tańsze np. te z Inglota, ale są cięższe. Na wadze też mi zależało. ;-)


    Nic to! Zdecydowałam się i zamawiam. Z moich wyliczeń wyszło mi że powinnam w niej zmieścić ponad 60 sztuk cieni Sleek'a. Więc nie będzie źle, jeśli mi się to uda. Inne wersje tej palety to rozmiar na 12 sztuk i 6 sztuk cieni. Różnica ilościowa duża, a w cenie prawie żadna. Pozostałam przy największej. Jak zwykle przesyłka w ciągu dwóch dni dotarła do mnie ;-)

No i co teraz ?? Trzeba jakoś przenieść cenie do palety. Ale jak ???
Parę razy próbowałam coś podobnego z innymi cieniami, ale źle się to dla nich skończyło. Dlatego teraz sięgnęłam po niezawodny YouTube. Filmików instruktażowych jest kilka, ale mnie najbardziej spodobał się ten.

Do całego procesu użyłam:

  • prostownicy,
  • ręczników papierowych,
  • szydełka, może też być gruba igła, nożyczki, coś co pomoże mi wypchnąć cień z palety,
  • naklejki magnetyczne lub opcjonalnie farba magnetyczna,
  • mogą też być naklejki z metkownicy do podpisania nazwy cienia, ale mi to nie jest potrzebne,
  • otwarte okno, bo rozgrzewany plastik śmierdzi :-(
     Możemy działać !!! I tak po pierwsze rozgrzałam prostownice i włożyłam do niej część paletki owiniętą ręcznikiem papierowym. Ma to zabezpieczyć cienie i prostownicę przed zniszczeniem. Plastik po ogrzaniu mięknie i przy użyciu szydełka po prostu wypychamy cień od spodu z paletki. Gdy wypraska jest jeszcze lekko ciepła ręcznikiem papierowym ścieram klej, który łatwo daje się z niej zrolować.
Z tego filmu dowiedziałam się, że cienie Sleek'a nie przyczepiają się  do magnesu w jakiejkolwiek palecie. Dlatego teraz sięgamy po taśmę magnetyczną, Ja swoją kupiłam w internecie w postaci arkuszy samoprzylepnych, z już pociętymi paskami. Ja je tylko przycięłam do wielkości foremki. 
      I proszę, gotowe!!! Mamy całkiem fajną paletę.




     I co jak się podoba, bo mi bardzo ;-) W palecie zmieściłam 70 cieni, tak tak tyle !!! ;-) Co prawda dwa nie weszły, to byłby komplet. Ale bez straty, bo dwa które się nie zmieściły to czarny cień Noir. Powtarzał się on w kilku paletkach. Nie używam takiego koloru często, a robiąc same kreski nie byłabym wstanie go zużyć. Wylądował w koszu ;-)

     A po co to całe zamieszanie ??? Teraz mam przegląd kolorów jakie mam do dyspozycji. Od razu bez szukania po kolejnych pudełkach. Dodatkowo paletki Sleek mają specyficzne otwarcie które bardzo mnie irytowało i połamałam na nim już nie jeden paznokcie. Opakowanie jest całe czarne bez opisu na brzegu o podglądzie kolorów już nie wspomnę.

    Po dwóch tygodniach używania palety mogę powiedzieć, że częściej je wykorzystuje niż do tej pory. Mieszam z innymi cieniami gdzie nie mam takich odcieni i nie mam przede wszystkim cieni matowych ;-) Jestem też z nią bardziej mobilna. Zabieram po prostu te cienie które chce i przekładam do mniejszej palety. Nie muszę taszczyć ze sobą całej, chociaż nawet zapełniona jest dość lekka.
Ja widzę same plusy. Teraz mam wrażenie, że mniej się marnuje bo widzę co mam.



A Wy też macie jakieś swoje patenty 
na organizację kosmetyków ?
Chętnie poczytam jeśli podzielicie się 
tym w komentarzach.


Pozdrawiam
k.smazik ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...