poniedziałek, 28 października 2013

CATRICE Made to Stay Eyeshadow - odkrycie lata ;-)))

     Od tego lata cienie w kremie są moimi faworytami jeśli chodzi o makijaż oczu. Kiedyś wydawało mi się, że to najbardziej kłopotliwy kosmetyk do makijażu oka. Tymczasem jest wręcz odwrotnie. Cienie w kremie, a zwłaszcza te metaliczne zastępują nam całą paletę cieni. Jednym kolorem możesz pomalować oczy i uzyskać przestrzenny, cieniowany makijaż. Nawet tak pracochłonny makijaż jak smoky eye stanie się o wiele prostszy i szybszy w wykonaniu.

Moim pierwszym kosmetykiem tego typu był cielisty satynowy cień Make Up For Ever AQUA CREAM 13. Produkt nie do zdarcia, ale cena mnie powaliła ;-))) Nie byłam wstanie nawet zużyć połowy opakowania przed końcem ważności, taki był wydajny i niestety powędrował do kosza. Postanowiłam wypróbować coś innego i wtedy trafiłam na:

CATRICE Made to Stay Eyeshadow


Cena regularna to ok. 15 zł. Nie jest ona specjalnie wygórowana, ale uważam, że jest adekwatna do jakości produktu. Często można było też spotkać obniżki nawet do 50 %, więc wtedy z tego robią się już grosze ;-)) Na taką ofertę też natrafiłam i stałam się właścicielką takich kolorów:




020 - Romas Gone Bad
040- Lord Of The Blings
050- Metall Of Honor
060- Jennifer's Goldrush
070- Mauvie Star
080- Copper & Gabbana

Mamy tutaj kolory od złotego w odcieniu poramańczowym lub beżowym oraz stare złoto. Ciemny brąz oraz fiolet i szarości. Wszystkie dają metaliczne wykończenie. Jednak wielkość i nasycenie drobinek brokatu jest różna. Najbardziej brokatowy jest fiolet (070). Pozostałe są bardziej jednolite. 







Aplikacja nie jest tak łatwa jak by się wydawało. Można je nakładać pędzlem, najlepiej syntetycznym. Ja polecam jednak własne palce i metodę wklepywania i rozcierania. Od razu nie uzyskamy może spektakularnego efektu, ale ćwiczenie czyni mistrza i szybko dochodzimy do wprawy. Więc radziłabym najpierw się po prostu nimi pobawić, poćwiczyć. Jeśli wcześniej nie stosowałyście takich cieni to nie jest dobry pomysł aby się za nie brać tuż przed ważnym wyjściem. Szkoda waszych nerwów ;-)))) Tu jednak pojawia się przeszkoda - opakowanie. Estetyczne, a nawet eleganckie. Jest ono jednak niepraktyczne. Nabieranie odpowiedniej ilości jest utrudnione aczkolwiek nie niemożliwe. Trzeba się będzie upaćkać. Część produktu dostaje się pod paznokcie - czego nie znoszę ;-((((

Trwałość niestety nie powala na kolana, jak to było z MUFE. Same cienie nie wytrzymują długo na powiece. Najwyżej po kilku godzinach (max.3) rolują się lub topią zbierając się w zagłębieniu powieki. W połączeniu z bazą stają się o niebo trwalsze. Praktycznie są nie do ruszenia przez cały dzień. To dla mnie duża wygoda. Stosuje je same lub w połączeniu z innymi cieniami. Jako bazę dla cieni sypkich i pigmnetów. Przy aplikacji jednak trzeba pamiętać o tym, że po zaschnięciu są praktycznie nie do ruszenia. A każda próba ich rozcierania skończy się zniszczeniem makijażu lub podrażnieniem skóry. 

Podsumowując - jestem zadowolona. Chociaż wybór kolorów jest dość ograniczony. Zastanawiam się tylko czy uda mi się choć jeden z nich zużyć do końca. Mam je już pół roku, a jak widać na zdjęciach ubytek jest niewielki, wręcz znikomy. Trwałość po otwarciu to tylko 12M. Pewnie większą cześć będę musiała wrzucić do kosza. Na razie nie zauważyłam żeby wysychały lub traciły swoje właściwości.
Ocena: 10/10 Fajna sprawa dla tych z nas, które są zabiegane lub które chcą jak najmniej czasu spędzać na robieniu makijażu, a mimo to wyglądać efektownie. 

A Wy macie? Lubione cienie w kremie? Jakie są Wasze ulubione? 

Pozdrawiam
k.smazik ;-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...