wtorek, 28 kwietnia 2015

Denko LUTY 2015 ;-))))

Cześć ;-)

     Dzisiaj kontynuacja zaległości ;-)) Denko z lutego ;-)))) W porównaniu ze styczniem nie będzie ono aż tak obfite, ale za to z wieloma dobrymi i sprawdzonymi kosmetykami do których chętnie powrócę ;-)) Więc żeby już więcej nie przedłużać to jedziemy z tym koksem ;-))))


Zdecydowanie  w lutym rządziły maseczki. Wszelkiego rodzaju i formy ;-))) 



PUREDERM Złuszczająca Maska do Stóp - To już moja druga maska tego typu. W działaniu jest identyczna jak ta z L'biotica. Co mnie bardzo cieszy, bo ta obecna wersja jest tańsza. Efekty widoczne były po 4 dniach. Skóra złuszczała się przez kolejne 5 dni ;-))) Ale potem sama radość ;-)) Zrogowacenia, odciski i inne problematyczne miejsca na stopach przestały istnieć ;-))) Oczywiście wszystko zależy od tego jakiej wielkości, a może raczej grubości one są ;-))  Na moje potrzeby są wystarczające i pozwalają mi uzyskać optymalny efekt. Ocena : 10/10 ;-))



Maseczki do twarzy urozmaiciły w znacznym stopniu moją pielęgnację twarzy. Znowu sięgnęłam po te w postaci nasączonych płatków. L'biotica Maska z ogórka typowo do skóry tłustej, mieszanej. Od pewnego czasu mam coraz mniejsze problemy z trądzikiem, co ogromnie mnie cieszy. Scedowałam to na konto zmiany pielęgnacji, ale pewnie też sam organizm ma w tym dużą zasługę. Zamieniłam całe serie kosmetyków na trądzik na rzecz dobrego nawilżania, działania łagodzącego i sporadycznego stosowania miejscowego czegoś typowo na trądzik. Czasem po bardziej intensywnym masażu podczas oczyszczania buzi nakładam po prostu taką maseczkę jak ta z ogórka. Po odpowiednim czasie ściągam, nadmiar preparatu pozostawiam do wchłonięcia i jeszcze dodaje preparat nawilżający. Brzmi strasznie pracochłonne, a tak naprawdę to tylko kilka ruchów dłońmi. I już ;-) Malinowa maseczka Pure Source  ujędrniająco-odżywiająca czy maseczka ogórkowa tu już nie ma znaczenia. Tok postępowania jest ten sam ;-)) Powoli odchodzę od maseczek w tubkach. Ta z AVONU Planet Spa African Shea Butter zawierała masło Shea. Prawie namacalnie, bo miała bardzo bogatą, tłustą konsystencję. Ciężko mi się ją zużywało ze względu na zapach i później przetłuszczanie się skóry. Nawet niewielka ilość dawała takie efekty. Z nią nigdy bym sobie nie pozwoliła zostawić nadmiaru na buzi. Zmywałam ją dokładnie letnią wodą. Nie żałuje, że z nią już koniec.;-)
Moim odkryciem maseczkowym  były plasterki na nos oczyszczające pory PUREDERM. Kiedyś dawno, dawno temu jeszcze w liceum ;-))) jak to brzmi ;-))) coś takiego stosowałam ale bez powodzenia. Po latach postanowiłam spróbować znowu. I tu niespodzianka ;-)) Zadziałały od razu. Świetna sprawa. Zaskórniki zostały usunięte. Pory są zdecydowanie mniej widoczne. Widziałam różne filmiki z maseczkami peel off domowej roboty, ale na myśl o nakładaniu czegoś ciepłego na nos z naczyńkami mam gęsią skórkę, nie mówiąc już o oczywistej rzeczy, że przy takim problemie takich rzeczy absolutnie nie robi się na skórze naczyniowej. Ale tu z pomocą przyszły mi te plasterki. Skórą przed aplikacją i same plasterki zwilżam wodą termalną, obecnie Uriage. Dodatkowo daje to uczucie ukojenia i komfortu ;-))) Z każdym kolejnym plastrem ilość zaskórników na nim była coraz mniejsza. Ale to akurat właściwa prawidłowość ;-))))Generalnie najsłabiej wypadła z tej grupy tylko maseczka z Avonu. Ale to może nie do końca jej wina, bo może akurat moja skóra nie do końca potrzebuje aż tak mocno odżywczej maseczki. Osoby o suchej lub bardzo suchej (te w szczególności!) z pewnością będą z niej bardzo zadowolone. Pozostali przedstawiciele na pewno zagoszczą w mojej kosmetyczce jeszcze nie raz. ;-)))) Ocena: 10/10 ;-)))



To już stały element denka. Od kiedy na nią wpadłam to przynajmniej dwa razy w miesiącu udaje mi się nią "potraktować" włosy. Zawsze z takim samym, bardzo dobrym skutkiem. Pojawi się pewnie jeszcze nie raz ;-)))) Więcej pisałam o niej tutaj. 




Szampon BATISTE dla szatynek również zagościł u mnie na stałe. Ten średni najbardziej mi pasuje. Nie zostawia białego, siwego nalotu na włosach bo jest lekko brązowy i mam wrażenie że z czasem ciemnieje. Poza tym dobrze wyczesuje się z włosów. Nie matowi ich aż tak bardzo niż suche szampony, które miałam do tej pory. W zasadzie same zalety. Miał jedną wadę. Dostępność, ale od pewnego czasu jest już w prawie każdej większej drogerii. Od tych wysoko półkowych do nawet osiedlowych Biedronek. Świetna sprawa jeśli chcemy odświeżyć nasze włosy w ciągu dnia. Ocena: niezmiennie 10/10 ;-)))) 




RIMMEL Wake Me Up podkład przewijał się już kiedyś przez denko.Wracam do niego co jakiś czas, a zwłaszcza w zimie. Pomimo nawilżających właściwości u mnie sprawdza się bardzo dobrze. Mam cerę mieszaną ze skłonnością do przesuszania. Wiem jak to brzmi , ale tak mam. Pewne partie są wybitnie przetłuszczające a inne suche. Konsystencja, odcień 100 Ivory najbardziej mi pasujący już nie jeden raz pozwoliły mi ukryć zaczerwienienia i naczyńka. Podkład nie ciemnieje, a przynajmniej ja nic takiego nie zauważyłam. Podkład ma lekko świecące, zdrowe wykończenie. Zawiera drobinki, to może dlatego ;-))) Ale nie są one aż tak duże by dać się zauważyć ;-)) Jedyną rzeczą do której mogłabym się przyczepić to opakowanie. Szklane flakony z pompką nie należą do moich ulubionych, bo ciężko zużyć zawartość do końca. Opakowania jest też ciężkie. Najlepiej nim nie ruszać, nie przechylać, nie kłaść, bo po takiej akcji możecie zapomnieć o dostaniu się do 1/3 podkładu. Pomimo tej dość istotnej wady podkład jest świetny w działaniu, dlatego ocena; 10/10 ;-)


 W zastępstwie podkładu Rimmel postanowiłam wypróbować krem BB WATER DROP firmy LIOELE. Podobno koreańskie kremy BB są najlepsze. Nie wiem jeszcze nie miałam, aż do teraz. Zamówiłam tester 5ml w takiej oto małej tubce. Cena regularna to 12zł (próbka) ale czasem można go dostać np. na promocjach wyprzedażowych ;-))  Po pierwsze zaskoczyła mnie wydajność, bo ta mała ilość wystarczyła mi na ponad 2 tygodnie. Bardzo przyjemna, wręcz kremowa konsystencja bardzo ładnie rozprowadza się na twarzy. Próbowałam różnych metod aplikacji. Pędzli, gąbki, palców. Za każdym razem był jednakowo dobry efekt. Świetna sprawa. Jak na tego typu produkt to ma niezłe krycie. Nie potrzebowałam już w zasadzie stosować korektora. Krem BB ma wykończenie matowe, ale nie bardzo mocno matowe, suche. Skóra nie świeci się, ale wygląda naturalnie, zdrowo. Nie widać w wykończeniu pudru na twarzy. Nie widziałam więc konieczności dodatkowo nakładać kolejny kosmetyk na wierzch. SPF 27 to dość wysoki filtr jeśli odpowiada on tym dostępnym u nas. Jeszcze nie spotkałam się z tak dużą ochroną przeciwsłoneczną w tego typu kosmetyku.  Generalnie jestem bardzo zadowolona z tego kremu. Zamówiłam już pełnowymiarowe opakowanie. Zobaczymy jak to będzie wyglądać przy dłuższym stosowaniu. ;-)) Ocena:10/10 mam nadzieję, że się nie zmieni. 


To już się robi nudne...znowu chusteczki. No tak, ale jak się skończyły to do denkowego koszyczka lądują ;-))) Tak jak i poprzednio nie mogę stwierdzić czy mam jakieś ulubione, bo zużywam te które wpadną mi w ręce. Jedno co mogę powiedzieć to  jednak wolę te bezzapachowe. Nie zostaje on na rękach  i nie przeszkadza podczas jedzenia. 

 
To zdecydowanie mój ulubieniec z całego koszyka ;-))) Dzięki przyjaciółce natrafiłam na tą pomadkę. CAUDALIE LIP CONDITIONER to najlepszy balsam do ust jaki do tej pory miałam, a było ich sporo jak się zastanowię.  Jest twarda, bardziej woskowa niż standardowe pomadki, ale to właśnie jej ogromny atut. Jest przez to trwała, nie łamie się, nie topi nawet gdy noszę ją w kieszeni jeansów ;-))) I jest MEGA wydajna. To dopiero moja druga sztuka a dowiedziałam się o niej już ponad 1,5 roku temu. Używam jej codziennie. Szczególnie teraz zimą sprawdziła się znakomicie. Na narty lub po prostu przed wyjściem z domu obowiązkowa. Ostatnio polubiłam matowe szminki, ale konsekwencją ich stosowania jest przesuszenie ust, a przynajmniej moich. Na to też znalazłam sposób. Pomadka CAUDALIE pozostawiona na parę minut, a nadmiar odciśnięty w chusteczkę. I możemy aplikować szminkę. Suche wargi, jakieś skaleczenia, suche skórki - co to jest ???? ;-)))) Ocena: 10/10, gdybym mogła 1000/1000 itd. 




O tym zapachu - C.K. Euphoria - na jesienno-zimowy czas krążą już legendy ;-)))Miałam ochotę, go przetestować, ale duże opakowania skutecznie mnie odstraszały. Natrafiłam na takie coś ;-))) W sumie nie wiem czy to tester czy forma podróżna. Ale na sprawdzenie zapachu czy mi pasuje to jest w sam raz ;-))) Otóż nie, nie pasuje. Początkowo fajnie zapowiadający zapach po pewnym czasie na moich swetrach przyprawiał mnie o ból głowy. Zdecydowanie nie w moim typie. I tutaj naszła mnie myśl co by było gdybym kupiła cały flakon i okazało by się tak jak teraz, że to zapach nie dla mnie. Źle się z nim czuje, wręcz mnie irytuje. Dlatego cieszę się, że ta historia skończyła się tak jak się skończyła. Ktoś inny kupi sobie wielgachny flakon a ja będę dalej szukać tego mojego idealnego zapachu ;-)))) Ocena: 1/10 Honorowy punkt za opakowanie. Małe zgrabne i poręczne. 


 Kolejna porcja próbek. Tym razem zaszalałam z żelami i płynami pod prysznic. Zapach kwiatu pomarańczy Kremowego żelu pod prysznic LE PETIT MARSEILIAIS nie specjalnie mi się spodobał. Panie we wszystkich drogeriach swego czasu ochoczo dodawały go do wszystkich moich zakupów. Niestety to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej :-((( Zupełnie inaczej ma się sytuacja z Aromatycznym Płynem Pielęgnacyjnym Pod Prysznic KNEIPP. Tutaj kwiatowo cytrynowy zapach szczególnie mi się spodobał. Szczerze mówiąc bardziej ten zapach przypomina mi aromaty dodawane do ciast. Bardzo przyjemny, wręcz smakowity zapach. Niestety była to zbyt mała próbka żebym mogła coś więcej zauważyć. Ale na tyle mi się spodobała, że próbka ląduje do pudełka kupić ponownie ;-)) Ostatnio pomimo stosowania skarpetek złuszczających do stóp miewam miejsca ze zrogowaceniami. Staram się dobrze nawilżać i natłuszczać te partie skóry, aby zmiękczyć te miejsca i później bez większego problemu je usunąć. Akurat krem SCHOLL Active Repair K+ Cream wpadł mi teraz w ręce. Ma bardzo mocną, gęstą i tłustą konsystencję. Czyli jest taki jaki powinien być dobry krem do stóp. Ten konkretnie krem jest przeznaczony do stóp z problemem pękania skóry. Ja takiej nie mam, ale na miejsca problematyczne się na dał. Skóra była bardziej miękka, elastyczna Nowe zrogowacenia nie pojawiały się. 

Tym razem to by było na tyle ;-)))) 
Mam nadzieję, że komuś z was te informacje się przydały. 
Jeśli macie jakieś zdanie na temat tych kosmetyków podzielcie się nim w komentarzach. Chętnie poczytam ;-)))

Pozdrawiam
Miłego wieczoru. 
k.smazik ;-)

 






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najsłynniejsza szczotka do włosów - Tangle Teezer

Hej  !!!!     Dzisiejszym tematem rozważań....eee może nie tak poważnie ;-) Dzisiaj wezmę na tapetę hit wszech czasów (sądząc po il...