Cześć ;-)
Nie jesteście czasem zazdrośni o to, że w czasach waszego dzieciństwa nie było aż tak fajnych i efektownych bohaterów filmowych. Bo i umiejętności i możliwości filmowców były zupełnie inne. Teraz można "ożywić" na ekranie praktycznie wszystko i wszystkich.
Dlatego też z wielką ciekawością wybrałam się do kina na:
PADDINGTON
Historię o misiu, który pochodzi z dzikich ostępów Peru. Gdy jego świat dosłownie legł w gruzach misiek udaje się w jedynie, wydawało by się, słusznym kierunku, a mianowicie do Londynu. Na dworcu spotyka go rodzina Brownów. Oni nadają mu to niespotykane imię. Ich dzieci Jonatan i Judyta początkowo nieufne z czasem zaprzyjaźniają się z misiem. Paddington w całej swej dobroci i uprzejmości jest trochę naiwny, przez co pakuje się w różne przezabawne sytuacje.
Miś Paddington tak naprawdę nie spadł filmowcom z nieba, a jest kolejną adaptacją książki Michaela Banda. Pierwsza ukazała się w Anglii w 1958 roku, w Polsce 1971 roku i miała tytuł "Miś zwany Paddington".
Powstało 14 książek, oprócz nich seriale rysunkowe, audiobooki i teraz film kinowy. Pewnie musiały Wam się też rzucić w oczy charakterystyczne maskotki ubrane w niebieskie, bądź granatowe palto zapinane na drewniane troczki i czerwony kapelusz. W ręku miśka tkwi przeważnie walizka lub aktówka zależy od wersji. Tak, tak to właśnie jest Paddington.
Film jest świetny. Nie wiem kto w kinie śmiał się głośniej dzieci czy dorośli, bo każdy znajdzie w tym filmie chwilę i inny zabawny moment dla siebie. Jeszcze długo, długo po seansie rozmowy toczyły się wokół zabawnego misia. Ja już wiem co kupię moim bratanicą na urodziny - książki i może film o Paddingtonie. Polecam, to koniecznie trzeba zobaczyć.
Może i Wy zachorujecie na marmoladocholizm, a z pewnością na paddingtonocholizm ;-)
TAK JAK MY!!!!
Pozdrawiam
k.smazik ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz